Sądząc z frekwencji, nowej placówce działającej na parterze apartamentowca w osiedlu przy ul. Chodkiewicza 7 można wróżyć powodzenie. Na otwarciu zjawiło się ponad 200 osób, choć klub obliczony jest tylko dla kilkudziesięciu słuchaczy.
Nikt nie narzekał na ścisk, mimo że część przybyłych musiała śledzić przebieg koncertu z zewnątrz, przez uchylone drzwi.
Rekompensatą za te niewygody była energetyczna, pełna niespodzianek muzyka, tworzona przez artystów zaproszonych na jam session przez Grzecha Piotrowskiego. 37-letni saksofonista, kompozytor, aranżer, zwycięzca konkursów międzynarodowych, inicjator licznych projektów muzycznych w Polsce i w Europie, w swoim klubie stawia na tak bliską mu muzykę improwizowaną z pogranicza jazzu, funku, folku, elektroniki.
Obok Grzecha, który na estradzie nie ograniczał się bynajmniej do roli wodzireja, szaleli Polacy i Amerykanie. Śpiewała m.in. Anna Karwan i Nick Sinckler, swobodnie czujący się w klimatach funkowo-soulowych. Rewelacyjne duety z Piotrowskim toczył osiadły w Polsce nowojorski trębacz Nathan Williams, a wszystkich kilkunastu wykonawców masywnym brzmieniem basu wspierał Michał Barański.
Publiczność, z wyraźną dominantą wiekową osób między trzydziestką a czterdziestką, reagowała bardzo żywo, szczególnie ekspresyjne solówki nagradzane były owacjami. Ta zabawa przygasła około godz. 22. Grzech wymownie wskazywał na zegarek, dając do zrozumienia, że klub nie chciałby głośnym graniem naruszać ciszy nocnej. Ciąg dalszy imprezy, z udziałem wciąż przybywających nowych gości (m.in. Borysa Szyca), odbywał się już w bardziej kameralnej atmosferze.