Cannes: Midnight in Paris Woody'ego Allena

Na otwarcie nakręcony we Francji, urzekający film amerykańskiego reżysera "Midnight in Paris"

Aktualizacja: 13.05.2011 17:38 Publikacja: 11.05.2011 19:16

Pierwsza dama Francji Carla Bruni i hollywoodzki aktor Owen Wilson w nowym filmie Woody'ego Allena

Pierwsza dama Francji Carla Bruni i hollywoodzki aktor Owen Wilson w nowym filmie Woody'ego Allena

Foto: Associated Press

Korespondencja z Cannes

"To list miłosny do Paryża" – powiedział dyrektor artystyczny festiwalu canneńskiego Thierry Fremaux. I tak mogłaby brzmieć najkrótsza recenzja "Midnight in Paris".

Patrzę na Woody'ego Allena. Szczupły, z siwymi włosami, słuchawkami w niedosłyszących od dawna uszach, z dłońmi staruszka. Ale przecież, mimo swoich 76 lat, z duszą młodego człowieka. Bo taki film może zrobić tylko ktoś, kto potrafi zakochać się jak sztubak.

– Gdybym nie był nowojorczykiem, z pewnością chciałbym żyć właśnie w Paryżu. To ekscytujące miasto uwiodło mnie wiele lat temu, gdy kręciłem tam "Co nowego, koteczku". Czasem żałuję, że wtedy nie zostałem na stałe albo przynajmniej nie kupiłem małego mieszkania, by dzielić czas między Amerykę i Europę – mówi na konferencji prasowej autor "Manhattanu", który ostatnio pracował w Londynie, Wenecji, Barcelonie.

W jego nowym filmie amerykański scenarzysta Gil Pender przyjeżdża do Paryża z narzeczoną. Kiedyś marzył, by zostać wielkim pisarzem, ale poszedł inną drogą: za duże pieniądze wymyśla historie dla hollywoodzkich studiów. Jednak czuje się niespełniony. Nad Sekwaną chce skończyć pierwszą powieść. Potem czeka go powrót do zaplanowanego życia: ślub, kupno domu w Malibu, obiecująca kariera, może kiedyś Oscar.

Dwa światy

Ale Montparnasse, Dzielnica Łacińska i Montmatre mają niezwykłą moc. O północy, pod schodkami, na których Gil przysiadł, zatrzymuje się stary samochód i podchmieleni pasażerowie wciągają go do środka. Amerykanin znajduje się nagle w latach 20. XX wieku, otoczony przez paryską bohemę. Kiedyś w "Purpurowej róży z Kairu" bohaterowie filmów schodzili w kinie z ekranu. Teraz Gil spotyka tych wszystkich, którzy zamieszkiwali jego wyobraźnię: Scotta Fitzgeralda i jego żonę Zeldę, Gertrudę Stein, Pabla Picassa, Salvadora Dalego, Ernesta Hemingwaya. Gdy temu ostatniemu chce dać do przeczytania swoją powieść, słyszy w odpowiedzi: "Jeśli będzie zła, znienawidzę ją. Jeśli będzie dobra, też ją znienawidzę".

A Bunuel na wyznanie, że Gil przybywa z XXI wieku, reaguje bez emocji: "To zupełnie normalne, że żyje się w dwóch światach". "Wy jesteście surrealistami, ja amerykańskim realistą" – wzdycha hollywoodzki scenarzysta.

– Wiara, że lżej i piękniej byłoby żyć w innym czasie, to pułapka – mówi Allen. – Nawet jeśli chwilami jest ciężko. Ja sam miewałem takie myśli, żeby przenieść się w inną epokę. Dzisiaj umiem dobrze czuć się w świecie, który został mi dany. Lubię swoje życie.

Atrakcją filmu jest udział Carli Bruni, która wcieliła się w przewodniczkę po Wersalu.

– Zostałem zaproszony na śniadanie do państwa Sarkozy – opowiada Allen. – Kiedy Carla weszła do pokoju, oniemiałem. Była bardzo piękna. Natychmiast zapytałem, czy zagrałaby w moim filmie małą rólkę. Odpowiedziała: "Z przyjemnością, bo chciałabym kiedyś opowiedzieć wnukom, że wystąpiłam w filmie." Carla nie boi się kamery, była przecież nie tylko modelką, ale też piosenkarką. Miała tylko kilka dni zdjęciowych. Będąc pierwszą damą, nie mogłaby mi poświęcić więcej czasu. Zagrała idealnie. To było dobre doświadczenie – i dla mnie, i dla niej.

Francuzi bardzo liczyli, że żona prezydenta pojawi się w Cannes. Niestety, tuż przed otwarciem imprezy zawiadomiła, że nie może przyjechać z przyczyn osobistych. W miejscowej prasie huczy od plotek, że Carla Bruni spodziewa się dziecka. Ona sama ani tej informacji nie potwierdza, ani nie dementuje. Są za to na Lazurowym Wybrzeżu inni aktorzy Allena.

Gwiazdy na plaży

Owen Wilson, filmowy Gil, sprawia w tym filmie wrażenie alter ego Allena, który jednak sam twierdzi: – Ja jestem typowym mieszkańcem Wybrzeża Wschodniego, Owen zaś kojarzy mi się z oceanem, plażą i zachodnioamerykańskim luzem. "Midnight in Paris" byłby inny, gdyby jego bohaterem był taki znerwicowany facet jak ja.

Znakomicie wypadli aktorzy, którzy wcielili się w wielkich artystów XX wieku.

– Od dawna byłem wielbicielem zarówno Allena, jak i Dalego, więc nie musieliśmy nawet zbyt wiele dyskutować – przyznaje Adrien Brody.

Idealną odtwórczynią roli Gertrudy Stein jest Kathy Bates, świetny jest Corey Stoll jako Ernest Hemingway.

– Nie miałem kłopotu z rzeźbieniem tych postaci, w końcu robiłem komedię – podsumowuje Woody Allen i jak zawsze skromnie dodaje: – Robię filmy tak, jak umiem. Fellini czy Bergman byli artystami, ja mam szczęście, że w ogóle od tylu lat udaje mi się pracować.

"Midnight in Paris" stał się wspaniałym otwarciem festiwalu. Ten obraz – pełen optymizmu i radości życia – uwodzi widza. Pozwala, by wyszedł z kina uśmiechnięty i szczęśliwy. Podejrzewam, że to jedyny taki moment, bo konkursowe filmy opowiadają głównie o cierpieniu i traumach współczesności.

Mistrzowie w konkursie

Woody Allen rozpoczął korowód gwiazd na canneńskich schodach. Po nim będą wkraczali do Pałacu Festiwalowego inni mistrzowie współczesnego kina. W konkursie znalazły się nowe filmy udręczonego przez własne depresje Larsa von Triera, ekscentrycznego Aki Kaurismakiego, szokującego publiczność okrucieństwem Takashi Miike czy Terrence'a Malicka, który po dwudziestoletniej przerwie znów regularnie staje za kamerą. Wydarzeniem będzie zapewne „Skóra w której żyję" Pedro Almodovara. Hiszpan skończył film zaledwie kilka dni przed festiwalem, przyspieszając prace na prośbę dyrektora artystycznego imprezy, Thierry'ego Fremaux. Z ciekawością czeka publiczność festiwalowa na dzieło Nanniego Morettiego. „Habemus papam" to opowieść o wątpiącym papieżu, który kiedyś chciał zostać aktorem. A organizatorzy festiwalu nieśmiało chwalą się tym, że po raz pierwszy w historii w konkursie znalazły się aż cztery obrazy zrealizowane przez kobiety: Australijkę Julie Leigh, Francuzkę Maiwenn, Japonkę Naomi Kawase i Szkotkę Lynne Ramsey.

Kultura
Przemo Łukasik i Łukasz Zagała odebrali w Warszawie Nagrodę Honorowa SARP 2024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali