Festiwal w Wenecji: tragedia budzi z marazmu

Bohaterów weneckich filmów jedynie tragedia może wyrwać z marazmu - pisze Barbara Hollender z Wenecji

Publikacja: 04.09.2011 18:47

Festiwal w Wenecji: tragedia budzi z marazmu

Foto: ROL

Brandon, bohater "Wstydu" Steve'a McQueena, jest trzydziestokilkuletnim nowojorczykiem. Ma dobrą pracę, mieszkanie, na każde zawołanie jednonocne kochanki albo płatne call girls. Żadnych zobowiązań, pełna wolność.

Zobacz galerię zdjęć

Tak jest, dopóki nie zjawia się młodsza siostra, wyglądająca na wyzwoloną współczesną dziewczynę, a w gruncie rzeczy zagubiona, niedająca sobie rady z życiem, błagająca o opiekę. Ale Brandon nie ma ochoty brać na siebie odpowiedzialności za kogokolwiek.

Po znakomitym "Głodzie" Brytyjczyk McQueen zrobił kolejny przejmujący film. Tym razem o potwornej pustce, jaka otacza młodych ludzi sukcesu, zamkniętych w luksusie szklanych wieżowców. O zrywaniu więzów, strachu przed wszystkim, co mogłoby zabrać choćby część wolności. "Wstyd" zostawia w widzu przerażenie. I wpisuje się w całą falę obrazów pokazujących miałkość współczesnych elit.

Dwie pary artystów z "Płomiennego lata" Philippe'a Garrela spędzają czas na rozmowach o niczym, włóczeniu się bez celu, drobnych zdradach. Może ich obudzić dopiero tragedia: śmierć przyjaciela. Garrel, dziecko francuskiej Nowej Fali, pielęgnuje tęsknotę za "szczęśliwymi artystami" wyniesioną z przełomu lat 60. i 70. Ale to już przeszłość. W "Płomiennym lecie" snują się po ekranie ludzie funkcjonujący na jałowym biegu.

Z podobnym tematem – beznadziei i śmierci – mierzy się Grek Yorgos Lanthimos w "Alpach". Tu pomysł jest karkołomny. Grupa ludzi wynajmuje się w charakterze "dublerów" tych, których już nie ma. Młoda pielęgniarka "gra" zmarłą gimnastyczkę, która miała rodzinę, chłopaka, ale kilkakrotnie podejmowała próby samobójcze. Wyłamuje się jednak z rygorystycznych zasad stowarzyszenia i zaczyna utożsamiać się ze zmarłą, bo obie dziewczyny łączy kompletne zagubienie.

O odchodzeniu opowiadają też Marjane Satrapi i Vincent Paronnaud w "Kurczaku ze śliwkami". Twórcy "Persepolis", porzucając animację na rzecz kina aktorskiego, zrobili pełen poezji film o muzyku, który straciwszy ukochane skrzypce, postanawia umrzeć. Leżąc w łóżku i czekając na anioła śmierci Azraela, rozlicza się z własnym życiem.

Twórcy, którzy w "Persepolis" zachowali skrajny realizm, tu mieszają konwencje, odwołują się do włoskiego melodramatu, kina fantasy. I tworzą obraz artysty smutnego, choć na swój sposób spełnionego, bo przeżył dwie wielkie miłości – do nieosiągalnej dla niego dziewczyny i muzyki.

Z tymi filmami kontrastuje westchnienie Davida Cronenberga. W "Niebezpiecznej metodzie" opowiada on o Wiedniu z początku XX w. i relacjach łączących młodego Junga, Freuda u szczytu sławy oraz Sabinę Spielrein – pacjentkę ich obu, która później także została psychoterapeutką. Mówi o narodzinach psychoanalizy i o seksualności człowieka.

Przypomina, jak wątła jest granica między tym, co "normalne", a tym, co "nienormalne".

– Podejrzewam, że "Niebezpieczna metoda" bardziej spodoba się fanom Freuda i Junga niż moim – przyznaje nie bez powodu Cronenberg. Przyzwyczaił widzów do prowokacji, łamania barier estetycznych, tym razem zrobił film poprawny. Ale też optymistyczny. W "Niebezpiecznej metodzie" traumy XX wieku jeszcze nie nadeszły, a ludzie wymieniali idee, prowadzili intelektualną korespondencję, wierzyli w siłę kultury. I nie byli tak samotni jak bohaterowie McQueena, Lanthimosa, Garrela i Satrapi.

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"