Klawesynista i dyrygent Trevor Pinnock to jeden z tych, którzy współczesnej publiczności odkryli prawdziwe brzmienie muzyki dawnych epok, stworzył wręcz modę na nią. A przy tym nie żaden muzykolog-doktryner, broniący swych teorii, ale artysta z wyobraźnią, któremu koncertowanie sprawia autentyczną radość. A on dzieli się z nią słuchaczami.
Do Polski przyjechał nie ze swą słynną orkiestrą The English Concert, ale mniej nam znaną Kammerakademie Potsdam, która okazała się kameralną formacją młodych, ale już świetnych instrumentalistów. Przygotował z nimi program „Wokół Fryderyka Wielkiego". Tytułowy bohater to król Prus, w tym roku mija 300. rocznica jego urodzin. Dla nas to postać raczej ponura, przyczynił się przecież do rozbioru Rzeczypospolitej. Prusami rządził twardą ręką, ale czyż mógł być złym człowiekiem, skoro kochał muzykę? Komponował, grał na flecie i występował przed wybranym gronem swoich dworzan.
Do artystów miał wszakże stosunek szczególny. Najwybitniejszego flecistę epoki, Johanna Joachima Quantza, zatrudnionego wcześniej przez naszego Augusta II Sasa, skusił ogromną pensją, a gdy został on muzykiem króla, zabronił mu koncertowania poza dworem i publikowania skomponowanych utworów. Przez 30 lat Quantz, praktycznie uwięziony na pruskim dworze, napisał dla Fryderyka Wielkiego trzysta (!) koncertów fletowych, a poznało je tylko wąskie grono zaufanych monarchy.
W taśmowej produkcji Quantza są prawdziwe perełki, choćby koncert fletowy G-dur, który stał wydarzeniem wieczoru w Filharmonii Narodowej. Błyskotliwe skonstruowany, pełen eleganckiej wirtuozerii utwór jest wzorcowym przykładem XVIII-wiecznego stylu galant. Dzisiaj to konwencjonalna kompozycja, ale jeśli grają ją tak znakomici muzycy na czele ze szwajcarskim flecistą Emmanuelem Pahudem, nabiera jednak wyjątkowego blasku.
Fryderyk Wielki hołdował jednemu stylowi, nie cierpiał kompozytorów poszukujących nowych pomysłów. Dlatego nie zyskał u niego większego uznania Carl Philipp Emanuel Bach (najmłodszy syn Jana Sebastiana), który przez pewien czas był muzykiem pruskiego dworu. On próbował przełamywać konwencje, co pokazuje oryginalniejszy od kompozycji Quantza jego koncert fletowy A-dur znów w świetnej interpretacji Emmanuela Pahuda, czy pełna zaskakujących brzmień Symfonia D-dur, którą zagrała Kammerakademie Potsdam.