Nielegalny handel towarami pochodzenia zwierzęcego

Najbardziej zagrożone wymarciem zwierzęta są masowo mordowane. Z roku na rok ten proceder zbiera coraz krwawsze żniwo, zyskując na znaczeniu jako źródło dochodów zorganizowanej przestępczości. A mafia nie ma skrupułów, bo pieniądz to pieniądz. Nic to, że głównie chiński

Publikacja: 05.02.2012 08:22

Nosorożec

Nosorożec

Foto: Fotorzepa, Filip Frydrykiewicz F.F. Filip Frydrykiewicz

Red

Tekst ukazał się w

tygodniku Przekrój

w sierpniu 2011

Są wielkie, ociężałe i niewiele widzą. Nosorożce starają się ludzi unikać, ale wobec tak bezwzględnych drapieżników są bezradne.

Tylko w 2010 roku w Republice Południowej Afryki kłusownicy zamordowali 333 sztuki tych zwierząt. Wkrótce mogą pobić ten krwawy rekord. Zazwyczaj obezwładniają je środkami usypiającymi i brutalnie wycinają róg. Zwierzę umiera z wykrwawienia.

Według tradycyjnej medycyny Wschodu, rogi nosorożców stanowią panaceum na wiele chorób. Badania naukowe dowodzą, że są bezwartościowe. Dla kłusowników przedstawiają jednak wymierną wartość – ich kilogram na azjatyckim czarnym rynku kosztuje więcej niż kilogram złota. Nic dziwnego, że handel nimi – podobnie jak kokainą czy kobietami – jest domeną zorganizowanej przestępczości.

Chińczyk żąda: podaj łapę

Raport na ten temat, opublikowany w poświęconym ginącym gatunkom magazynie naukowym „Oryx", nie pozostawiał złudzeń: dopóki po świecie będzie chodziło choć jedno zwierzę, którego róg, kości czy gruczoły można z zyskiem sprzedać, dopóty mafia będzie je ścigać.

– Nie radzimy sobie z ochroną najciekawszych gatunków. Nikt nie traktuje tego problemu poważnie – alarmuje autorka pracy w „Oryx" Elizabeth L. Bennett z Wildlife Conservation Society. Afrykańskie nosorożce są tego najlepszym przykładem. Szacuje się, że choć lata temu trafiły na listę zagrożonych zwierząt i odtąd podlegają ścisłej ochronie, tylko między styczniem 2006 a wrześniem 2009 roku do Azji trafiło około 1,5 tysiąca ich rogów.

Złoczyńcy są świetnie przygotowani – polują z helikopterów, wyposażeni w broń automatyczną i noktowizory

Ciągły popyt powoduje, że kłusownictwo przybiera zastraszające rozmiary. Dotyczy to nie tylko nosorożców – wybijane są nawet tak egzotyczne stworzenia, jak pokryte łuskami pangoliny. Mięso tych ssaków uważane jest w Chinach za przysmak. Z ośmiu gatunków pangolinów aż siedem wymienia Czerwona Księga Gatunków Zagrożonych, w tym cztery jako bliskie wyginięcia. Tymczasem tylko w marcu 2008 roku wietnamscy celnicy przechwycili 24 tony ich mięsa, które przewożono z Indonezji do Chin.

Państwo Środka ze swym miliardem mieszkańców, zachłyśniętą konsumpcyjnym trybem życia i coraz bogatszą klasą średnią, powoli wyrasta na główny rynek zbytu nielegalnych towarów pochodzenia zwierzęcego. W 2007 roku Rosjanie udaremnili próbę przemytu 332 kości i dwóch czaszek tygrysa, 531 rogów suhaków i 283 łap azjatyckiego niedźwiedzia czarnego. Towary te uchodzą za leki w tradycyjnej chińskiej medycynie. Żaden inny kraj na świecie nie generuje takiego popytu na podobne specyfiki.

Skorumpowani strażnicy

Szukając potencjalnych „towarów", kłusownicy docierają nawet do zwierząt, które ze względu na odległe miejsca zamieszkania wcześniej były bezpieczne.

Złoczyńcy są świetnie przygotowani – polują z helikopterów, wyposażeni w broń automatyczną i noktowizory. Na dodatek mafia posługuje się w przemycie coraz bardziej wyrafinowanymi metodami. Ukrywa kontrabandę w specjalnych schowkach w kontenerach na statkach, często zmienia trasy przerzutu towarów, wykorzystuje internetowe firmy „krzaki", których nie sposób zlokalizować.

Jak twierdzi Bennett, rozwojowi tego nielegalnego biznesu sprzyjają nieskuteczne prawo i przestarzałe metody działania służb celnych. Wygląda też na to, że często władze współuczestniczą w przemycie. W lutym 2010 roku na lotnisku w Bangkoku celnicy wykryli dwie tony kości słoniowej, które z Kenii leciały do Laosu. Ilość tego towaru pozwala sądzić, że afrykańscy celnicy musieli wiedzieć o przewożonym ładunku i przymknęli na to oko – zapewne nie za darmo.

Smartfony do analizy odchodów

– Wyrafinowane metody kłusowników trzeba zwalczać równie nowoczesnymi środkami – twierdzi Elizabeth Bennett. Nie wystarczą przeszkoleni ludzie i psy. Potrzebne są też podręczne testy DNA i smartfony z aplikacjami umożliwiającymi identyfikację gatunków na podstawie choćby odchodów.

Bennett podkreśla też, że instytucje odpowiedzialne za egzekwowanie prawa powinny uznać przemyt zwierząt i pochodzących z nich wyrobów za ścigane z urzędu przestępstwa. Przykładem świeci tu azjatyckie Biuro ONZ do spraw Narkotyków i Przestępczości, które umieściło właśnie przestępstwa przeciw przyrodzie na liście swoich priorytetowych celów.

Jednak trudniej od prawa i procedur zmienić będzie mentalność ludzi, którzy wierzą, że proszek z rogu nosorożca pomoże im w problemach łóżkowych.

Tekst ukazał się w

tygodniku Przekrój

Pozostało 99% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"