Maria Schneider poprowadziła polski big-band na szczyt jazzu

Najwybitniejsza dziś aranżerka i kompozytorka Maria Schneider poprowadziła orkiestrę Bielskiej Zadymki Jazzowej na szczyt doskonałości

Publikacja: 27.02.2012 10:00

Maria Schneider

Maria Schneider

Foto: Fotorzepa, Marek Dusza m.d. Marek Dusza

- To najlepszy big-band jaki w Polsce słyszałem - powiedział mi Marek Karewicz, legendarny fotograf, laureat tegorocznego Złotego Fryderyka, który był gościem specjalnym Zadymki, a słyszał niemal wszystkie ważne koncerty jazzowe, jakie się na naszych scenach odbyły.

Cechą charakterystyczną każdej orkiestry jest jej brzmienie, na które wpływają aranżacje, dyrygent i muzycy. Każdy z wielkich liderów: Benny Goodman, Glenn Miller, Count Basie, Duke Ellington czy Gil Evans znalazł własny klucz do uzyskania oryginalnego brzmienia. Tajemnicą Marii Schneider, uczennicy Evansa, pozostanie, jak każda kierowana przez nią orkiestra wznosi się na jazzowy Everest. W sobotni wieczór w Teatrze Polskim nasz big-band zrównał się z najlepszymi.

Przed wizytą w Bielsku dyrygentka przesłała muzykom Silesian Jazz Orchestra, utworzonej z wykładowców, absolwentów i studentów katowickiej Akademii Muzycznej, swoje nuty i nagrania. Big-band odbył z nią tylko trzy próby, a w bielskim Teatrze Polskim wydawało się, jakby grali ze sobą od zawsze. Przed koncertem Maria Schneider otrzymała nagrodę Anioła Jazzu przyznawaną przez Stowarzyszenie Sztuka Teatr, a ufundowaną przez Prezydenta Miasta Bielsko-Biała. - To najcięższa nagroda, jaką kiedykolwiek dostałam - powiedziała po tym, jak teatralnie ugięła się pod ciężarem statuetki anioła z saksofonem.

Serdeczne i gromkie oklaski dodały jej skrzydeł. Promieniała radością, która musiała dodać pewności siebie muzykom. Ale kiedy podniosła dłonie, by rozpocząć „Concert in the Garden", była skupiona. Utwór rozpoczął się nietypowo od solówki akordeonisty Cezarego Paciorka. Słodkie dźwięki roztoczyły w zabytkowym wnętrzu kameralnego teatru magiczną aurę. Schneider zasłuchała się w dialog akordeonu z fortepianem Pawła Tomaszewskiego i wydawało się, że nie chce go przerwać innymi instrumentami. Kiedy dała znak sekcjom instrumentów dętych, te zagrały delikatnie, by nie burzyć nastroju kontemplacji urokliwego brzmienia. Przyjemnie było patrzeć, z jaką gracją dyryguje.

Maria Schneider przedstawiła różnorodne kompozycje. Był dramatyczny blues ze znakomitą, ekspresyjną solówką trębacza Jerzego Małka, za to w utworze „Last Season" łagodnie zabrzmiała trąbka skrzydłówka Marcina Gawdzisa. Perkusista Paweł Dobrowolski nasycił rytmami temat zainspirowany pierwszą wizytą kompozytorki w Brazylii. - Spotkanie z Paco de Lucią zmieniło moje życie - podkreśliła Schneider zapowiadając „Journey Home", a puzonista Jacek Namysłowski zagrał tu efektowne solo.

Tak doskonałej w swych harmoniach muzyki i popisów solistów chciałoby się słuchać bez końca, ale dyrygentka zakończyła gromkie prośby o bis słowami: - Nie przygotowaliśmy nic więcej. Z urokiem wymawiała trudne dla niej nazwiska polskich muzyków grających solówki wyróżniając wszystkich.

Na scenie Teatru Polskiego uhonorowano także lidera pierwszego bielskiego zespołu jazzowego, pianistę, bandlidera Andrzeja Zubka, profesora sztuk muzycznych. Z tej okazji jego kwartet zagrał w oryginalnym składzie z 1967 roku. Kontrabasita Bronisław Suchanek i trębacz Bogusław Skawina przyjechali z różnych stron świata, dołączył do nich perkusista Kazimierz Jonkisz.

Festiwal pochwalił się także bielszczanką Katarzyną Musiał, klasyczną pianistką odnoszącą sukcesy na amerykańskich i kanadyjskich scenach. Tradycyjny konkurs festiwalowy wygrało Interplay Jazz Duo.

Koncert Marii Schneider z Silesian Jazz Orchestra był jednym z najważniejszych wydarzeń w 14-letniej historii Bielskiej Zadymki Jazzowej. Na otwarcie zagrał utalentowany skrzypek Adam Bałdych. Usłyszeliśmy wspaniałe brzmienie saksofonu Archiego Sheppa. Młodzież świetnie bawiła się przy klubowym zespole NoJazz. Hiszpańska wokalistka Buika pokazała, że muzyka świata potrafi czerpać natchnienie z różnych stylów, a najważniejsza jest sceniczna charyzma, którą niewątpliwie posiada. Koronowany na największą nadzieję światowego jazzu trębacz Ambrose Akinmusire nie odkrył nowych dróg, ale udowodnił, że już w młodym wieku można mieć perfekcyjny warsztat.

Związany z festiwalem od jego początku Jan „Ptaszyn" Wróblewski zaprezentował program „Moi pierwsi mistrzowie: Komeda, Trzaskowski, Kurylewicz". Bielska Zadymka Jazzowa zakończyła się, jak zwykle, w schronisku na Szyndzielni, gdzie w niedzielny wieczór rozgrzewało słuchaczy grzane wino i gruziński zespół ZumbaLand.

- To najlepszy big-band jaki w Polsce słyszałem - powiedział mi Marek Karewicz, legendarny fotograf, laureat tegorocznego Złotego Fryderyka, który był gościem specjalnym Zadymki, a słyszał niemal wszystkie ważne koncerty jazzowe, jakie się na naszych scenach odbyły.

Cechą charakterystyczną każdej orkiestry jest jej brzmienie, na które wpływają aranżacje, dyrygent i muzycy. Każdy z wielkich liderów: Benny Goodman, Glenn Miller, Count Basie, Duke Ellington czy Gil Evans znalazł własny klucz do uzyskania oryginalnego brzmienia. Tajemnicą Marii Schneider, uczennicy Evansa, pozostanie, jak każda kierowana przez nią orkiestra wznosi się na jazzowy Everest. W sobotni wieczór w Teatrze Polskim nasz big-band zrównał się z najlepszymi.

Pozostało 83% artykułu
Kultura
Była dyrektor Zachęty, Hanna Wróblewska, zastępuje Bartłomieja Sienkiewicza
Kultura
Nowości na Zamku Królewskim w Warszawie. Porcelana, obrazy Matejki i van Loo
Kultura
Warszawa: Majówka w Łazienkach Królewskich
Kultura
Plenerowa wystawa rzeźb Pawła Orłowskiego w Ogrodach Królewskich na Wawelu
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Kultura
Powrót strat wojennych do Muzeum Zamkowego w Malborku