Określenie „muzyka niszowa" w ciągu minionej dekady zmieniło się z deprecjonującego w bardzo pochlebne. Internet wypromował muzyczne peryferie, bo skrócił drogę od słuchacza do artysty, a grupa Mikromusic zrobiła z tego przemeblowania dobry użytek. Od dziesięciu lat ich muzyka, ale też sposób jej prezentowania – samodzielne wydania, koncerty w offowych klubach, udział w projektach artystycznych – są dowodem, że można tworzyć, nie schlebiając niczyim gustom, a jednocześnie zyskiwać coraz więcej i coraz wierniejszych odbiorców.
Urodzinowy, podwójny album to dźwiękowa i filmowa rejestracja koncertu, który odbył się w maju zeszłego roku we wrocławskim klubie Eter. „Mikromusic w eterze..." wypełnia muzyka, dla której nie znajdzie się żadna przegródka, bo nikt nie gra takiego połączenia jazzu, triphopowych rytmów i folkowych motywów. Kompozycje są zmienne i nawet jeśli zaczynają się od sennych, spokojnych motywów, to w każdej chwili może się pojawić przyspieszony puls i rockowa ostrość albo śmiałe solo instrumentalistów.
Utwory rozwijają się według konkretnego, ale trudnego do przewidzenia wzoru – od głównego tematu muzycy rozchodzą się w różne strony, ale potem Natalia Grosiak przywołuje ich do powrotu, śpiewem wyciszając trąbkę, perkusję, gitary i pianino. Zmiany przychodzą płynnie i duża w tym zasługa wokalistki, która wygładza wszystkie krawędzie. Grosiak ma czarodziejski głos – dziewczęcy i delikatny, którym operuje jak zaklinaczka. Jest jedną z najpiękniej śpiewających Polek i jeśli ktoś do tej pory nie dał się zauroczyć, warto na pierwszy seans wybrać właśnie jubileuszowe nagranie koncertowe.