Takich orkiestr jest kilka w świecie: najstarsza – European Union Youth Orchestra – powstała ponad 30 lat temu; najsłynniejsza to West-Eastern Divan Orchestra. Grają w nich młodzi instrumentaliści z krajów, które dzielą bariery polityczne, ekonomiczne czy lata konfliktów. Wspólne muzykowanie ma przełamywać uprzedzenia i niechęci, sprzyjać poznaniu i zbliżeniu. Dlatego Instytut Adama Mickiewicza stworzył rok temu I, Culture Orchestra, zapraszając młodzież z krajów objętych przez Polskę i UE polityką partnerstwa wschodniego.
Co zatem jest ważniejsze: polityka czy sztuka? Niektóre orkiestry osiągają wysoki poziom, choćby powołana w Austrii w 1986 r. Gustav Mahler Jugendorchester, do której dobrano młodzież z państw wówczas bloku komunistycznego. Szybkie stworzenie zgranego zespołu z kilkudziesięciu ludzi, którzy kształcili się w różnych krajach, jest jednak trudne. Ćwiczą ze sobą zaledwie kilka tygodni, potem wracają do swoich zajęć.
Najczęściej takie orkiestry pracują z wybitnymi dyrygentami. Oni wiedzą, jak wyzwolić w muzykach twórczą aktywność, krótkimi wskazówkami osiągnąć pożądany efekt artystyczny. Dlatego w rok temu I,Culture Orchestra zaprosiła legendę światowej dyrygentury, 87-letniego Sir Nevilla Marrinera.
W tym roku zespół przejął ktoś diametralnie inny: 19-letni Wenezuelczyk, Iliych Rivas. – To, że muzycy są w moim wieku, ułatwia porozumienie – mówi. – Kiedy jesteś młody, nie oddzielasz tak bardzo pracy od odpoczynku, cały czas się bawisz. I tak staram się pracować z młodymi ludźmi. To pozwala rozwiązać wiele technicznych, problemów, rozładowuje napięcie i sprawia, że praca staje się przyjemna.