Reklama

Macy Gray: głos, który nie ma co śpiewać

Macy Gray śpiewa Metallicę, Radiohead, Arcade Fire i innych. Robi to jak zwykle pięknie, ale...

Publikacja: 06.09.2012 01:01

Macy Gray: głos, który nie ma co śpiewać

Foto: Fotorzepa, Roman Bosiacki

Tekst z archiwum tygodnika "Uważam Rze"

Wokalistka kończy dziś 45 lat.

"Here Comes the Rain Again" brzmi, jakby nagrano go po połknięciu wiadra proszków nasennych, podobnie „Creep" – ale on akurat w oryginale Radiohead jest chyba jeszcze bardziej nudny. Macy Gray popełniła właśnie największy koszmar w swojej karierze. Spośród 16 nagranych tu coverów ani jeden nie jest lepszy od wersji oryginalnej, żaden też nie ma nawet cienia klasy „On How Life Is" czy choćby „Big". Mamy tu do czynienia z kolejnym odcinkiem upadku doskonałej skądinąd wokalistki.

A zapowiadało się całkiem ciekawie. Macy Gray – bądź co bądź ikona współczesnego soulu – w doborze materiału wykroczyła daleko poza bliskie sobie klimaty. Wzięła na warsztat „Wake Up" Arcade Fire, zaśpiewała „Teenagers" My Chemical Romance i „Maps" Yeach Yeach Yeachs, spróbowała sił w „Love Lockdown/Buck" Kanye'a Westa, a nawet w „Nothing Else Matters" Metalliki. Zderzenie jej kokieteryjnie schrypniętego głosu i soulowej wrażliwości z takimi kawałkami mogło dać naprawdę ciekawy efekt, wyłamujący się z gatunkowej rutyny. Nic podobnego jednak nie nastąpiło.

Wszystkie te piosenki są na „Covered" tak zbanalizowane, jakby Macy chciała przerobić je na soundtrack do jakiegoś filmu Disneya. O ile jest to jeszcze zrozumiałe w przypadku „Bubbly" z repertuaru Coibie Caillat – jak wiadomo, gwiazdy „Małej Syrenki" – o tyle w utworach Kanye'a Westa czy Eurythmics nijakość tych wersji momentami nie mieści się w głowie. Co ciekawe, raz jeden na płycie ta metoda zadziałała – aż trudno nie uśmiechnąć się, gdy nieznośnie patetyczne „Nothing Else Matters" zamienia się tu w lekką, optymistycznie rozbujaną piosenkę. Ale ten akurat kawałek to dość wdzięczny temat do pastiszu, chyba jeszcze zabawniejszą jego wersję nagrali Acid Drinkers wraz z Czesławem Mozilem.

Reklama
Reklama

Macy Gray


"Covered"


Universal Music Polska

Reklama
Reklama

Uśmiech wywołany deformacją Metalliki szybko jednak przechodzi w serię ziewnięć. Macy Gray zazwyczaj miała w sobie drapieżność starego funku, która wyzierała nawet z najdelikatniejszych, stylowych ballad, potrafiła eksperymentować z hip-hopem, co zgrabnie łączyło klasyczny soul z nowoczesnymi smaczkami produkcyjnymi. Może nie na słabym „Sellout" z 2010 r., ale na trzy lata starszym „Big" cechy te były jeszcze całkiem wyraźne.

Na „Covered" jedynym atutem wokalistki pozostał głos – niezmiennie oryginalny i niepowtarzalny. Kłopot w tym, że głos ten nie ma co śpiewać. Zresztą trochę świadczy o tym już sama idea wydania płyty z coverami – już na wspomnianym „Sellout" czuło się, że Gray zupełnie nie ma nowych pomysłów i jedyne, na co ją stać, to coraz bardziej popowe ogrywanie rozwiązań z wcześniejszych krążków. Tu nie ma nawet tego. Następną płytą wokalistki powinno być unplugged z największymi hitami, a następnie największe hity w wersjach na orkiestrę symfoniczną i obraz koszmaru wypalonej gwiazdy będzie już kompletny.

Maj 2012

Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Kultura
Pierwsza artystka z niepełnosprawnością intelektualną z Nagrodą Turnera
Kultura
Karnawał wielokulturowości, który zapoczątkował odwilż w Polsce i na świecie
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama