Tekst z archiwum tygodnika "Uważam Rze"
Wokalistka kończy dziś 45 lat.
"Here Comes the Rain Again" brzmi, jakby nagrano go po połknięciu wiadra proszków nasennych, podobnie „Creep" – ale on akurat w oryginale Radiohead jest chyba jeszcze bardziej nudny. Macy Gray popełniła właśnie największy koszmar w swojej karierze. Spośród 16 nagranych tu coverów ani jeden nie jest lepszy od wersji oryginalnej, żaden też nie ma nawet cienia klasy „On How Life Is" czy choćby „Big". Mamy tu do czynienia z kolejnym odcinkiem upadku doskonałej skądinąd wokalistki.
A zapowiadało się całkiem ciekawie. Macy Gray – bądź co bądź ikona współczesnego soulu – w doborze materiału wykroczyła daleko poza bliskie sobie klimaty. Wzięła na warsztat „Wake Up" Arcade Fire, zaśpiewała „Teenagers" My Chemical Romance i „Maps" Yeach Yeach Yeachs, spróbowała sił w „Love Lockdown/Buck" Kanye'a Westa, a nawet w „Nothing Else Matters" Metalliki. Zderzenie jej kokieteryjnie schrypniętego głosu i soulowej wrażliwości z takimi kawałkami mogło dać naprawdę ciekawy efekt, wyłamujący się z gatunkowej rutyny. Nic podobnego jednak nie nastąpiło.
Wszystkie te piosenki są na „Covered" tak zbanalizowane, jakby Macy chciała przerobić je na soundtrack do jakiegoś filmu Disneya. O ile jest to jeszcze zrozumiałe w przypadku „Bubbly" z repertuaru Coibie Caillat – jak wiadomo, gwiazdy „Małej Syrenki" – o tyle w utworach Kanye'a Westa czy Eurythmics nijakość tych wersji momentami nie mieści się w głowie. Co ciekawe, raz jeden na płycie ta metoda zadziałała – aż trudno nie uśmiechnąć się, gdy nieznośnie patetyczne „Nothing Else Matters" zamienia się tu w lekką, optymistycznie rozbujaną piosenkę. Ale ten akurat kawałek to dość wdzięczny temat do pastiszu, chyba jeszcze zabawniejszą jego wersję nagrali Acid Drinkers wraz z Czesławem Mozilem.