Najważniejsi bohaterowie przedstawienia zarejestrowanego w londyńskiej Covent Garden to Angela Gheorghiu, Jonas Kaufmann i Bryn Terfel. Mając takich wykonawców, nic więcej nie potrzeba, może poza dyrygentem. Antonio Pappano należy zaś do najlepszych znawców opery.
Reżyser jest tu właściwie zbędny, a inscenizacja Jonathana Kenta nie zadowoli zwolenników nowoczesności w operze. Pozostaje wierna Pucciniemu, senografia operuje skrótem, ale Pałac Farnese przytłacza ogromem, a olbrzymie skrzydło na tle nieba przypomina, że finał rozgrywa się na dachu Zamku św. Anioła.
To są dodatki, bo spektakl budują wykonawcy. Baryton numer jeden na świecie, Walijczyk Bryn Terfel to idealny odtwórca prefekta policji Scarpii. Postać buduje nie tylko śpiewem, ale każdym spojrzeniem i gestem, gdy od Toski chce wydobyć miejsce kryjówki zbiega Angelottiego.
Bryn Terfel jest perfekcyjny, Niemiec Jonas Kaufmann – bardzo dobry. Najprzystojniejszy jako malarz Cavaradossi śpiewa, pięknie cieniując głos, ale jego interpretacji brakuje nieco emocji.
Przyjmując rolę Toski, Angela Gheorghiu musiała zmierzyć się z legendą Marii Callas, która w tej operze w Covent Garden kończyła sceniczną karierę (jest zapis owego występu sprzed pół wieku). Rumuńska gwiazda nie stara się kopiować Callas. Jej Tosca jest mniej drapieżna, bardziej liryczna, także dlatego, że głosowi Gheorghiu brakuje dramatyzmu.