Historia Hey

Nowa płyta to kontynuacja zmian w muzyce grupy. Kierują nią Kasia Nosowska i Paweł Krawczyk. Są parą, ale trudno ich posądzić o nepotyzm – pisze ?Jacek Cieślak

Aktualizacja: 10.11.2012 11:37 Publikacja: 09.11.2012 18:21

Hey: w fotomontażu pośrodku Paweł Krawczyk, po prawej Kasia Nosowska, Jacek Chrzanowski, Marcin Zabr

Hey: w fotomontażu pośrodku Paweł Krawczyk, po prawej Kasia Nosowska, Jacek Chrzanowski, Marcin Zabrocki. ?Po lewej Marcin Żabiełowicz, Robert Ligiewicz. Album „Do rycerzy, do szlachty, do mieszczan” ukazał się we wtorek

Foto: Kobas Laksa/supersam music

Pierwszą płytę nagrali wspólnie w 1998 r. – był to solowy album Kasi Nosowskiej

„Milena"

, którego stylistyka różniła się elektroniczną konwencją od rockowych nagrań Hey.

Zobacz na Empik.rp.pl

Świetny recykling

Ale pierwszy raz spotkali się dużo wcześniej. Tomik Grewiński, obecnie szef Kayaxu, wydawca m.in. Kayah i Zakopowera, założyciel i perkusista grupy Ahimsa, zaprosił na początku lat 90. Kasię do chórków w piosenkach Ahimsy.

– Zdecydowanie tamto spotkanie uruchomiło we mnie uczucia, ale pozostało to moją tajemnicą – mówi Paweł Krawczyk. – Najpierw zaimponowała mi jako muzyk, ale sprawia też, że faceci dobrze się przy niej czują. Jest otwarta. Bardzo wiele rozumie. Chce zrozumieć. Wiem, że ma wielu wielbicieli.

– Niemal z dnia na dzień Paweł stał mi się prawdziwie bliską osobą – mówi Kasia. – Przyjaźniliśmy się przez wiele lat. Zawsze fascynował mnie sposób, w jaki łączy ze sobą dźwięki w kompozycji, dlatego nie miałam najmniejszych wątpliwości, kto powinien zasilić szeregi Heya po odejściu dawnego lidera.

Po nagraniu kolejnej solowej płyty Kasi „Sushi" Paweł Krawczyk wszedł w skład Hey. Parą zostali po wydaniu płyty „sic! " w 2001 r.

Niektórzy uważają, że łączenie życia rodzinnego i zawodowego musi wywołać konflikty i zmęczenie. – To stereotyp. Okazało się, że wiele ułatwia. Ludzie, którzy nie pracują ze sobą, przynoszą problemy do domu, nie są w stanie ich wytłumaczyć do końca, ich partnerzy nie mają na nic wpływu. Mogą tylko coś doradzić. To bywa wykańczające. U nas czegoś takiego nie ma. Kiedy mamy problemy – dotyczą nas obojga, dlatego stajemy na głowie, żeby razem je przezwyciężyć. – Znamy wiele par, które doświadczają każdego dnia kilkugodzinnej separacji wynikającej z przebywania w różnych rzeczywistościach zawodowych i szczerze mówiąc, mamy kłopot z doszukaniem się w tym błogosławieństwa dla związku – mówi Kasia. – Mam wrażenie, że żyje nam się naprawdę świetnie. Może to po prostu kwestia tego, że pomijając miłość, bardzo się lubimy. Dla wielu muzyków rockowych zespół jest okazją do przygody, powrotu do młodości. Bycia poza domem.

– Może jestem nietypowy albo dobrze się dobraliśmy, ale nie mam takich potrzeb – przyznaje Paweł Krawczyk. – Wszystko układa się naturalnie. Kaśka zna moich przyjaciół, więc z wyjściami na piwo nie ma problemu. Chyba specjalnie dla mnie starała się nauczyć jeździć na nartach. W końcu zrezygnowała. Teraz jeżdżę w góry z kolegami albo z dziećmi.

Sala gimnastyczna

Związek Kasi i Pawła musi mieć wpływ na układ personalny grupy, bo tworzą przecież spółkę kompozytorsko-autorską.

– Mamy świadomość, że możemy być postrzegani źle, wręcz oskarżani o nepotyzm – mówi Paweł. – Ale nie tworzymy rodzinnej kliki, nie jesteśmy też monolitem. Często w obecności kolegów kłócimy się o artystyczne rozwiązania.

– Bardzo rzadko zdarza się, że kompozycja Pawła nie przemawia do mnie – zauważa Kasia. – Mam jednak odwagę w takim przypadku postulować przeniesienie takowej do „sekcji gimnastycznej". Teksty piszę do muzyki, mogą powstać jedynie do dźwięków, w które potrafię wsadzić znaczenia, bo poruszają we mnie ukryte warstwy emocji. Paweł, również bez najmniejszego skrępowania, komentuje moje linie wokalne. Kumple z zespołu raczej przyzwyczaili się do sytuacji, tym bardziej że jesteśmy jego członkami i tylko wspólny adres powrotu przypomina, że tworzymy rodzinę. Paweł jako pierwszy słuchacz tekstów Nosowskiej wiele może się dowiedzieć o kobietach, ich marzeniach, potrzebach: – W ogóle dzięki Kaśce nauczyłem się bardzo wiele o kobietach. Może nie mówi mi więcej poprzez teksty niż w naszych rozmowach, ale poezja działa silniej, czyni jasnym to, czego nie byliśmy w stanie zrozumieć.

– Należę do kobiet, które nie kiszą w sobie emocji – mówi Kasia. – To pewnie bywa czasami męczące. Potrafię dowyjaśniać i doprecyzowywać w nieskończoność, być maksymalnie dobrze zrozumianą. W rozmowach z bliskimi niczego nie ukrywam, teksty zaś są grą, w którą grywam z własnym umysłem, często właściwy komunikat zerka zza parawanu metafory. Koledzy z Hey znają mnie doskonale, mogą czytać teksty, wyłączywszy potrzebę dowiedzenia się z nich czegoś niecodziennego. Są dla nich jedynie aneksami do opowieści, które słyszeli po tysiąckroć, stojąc ze mną oko w oko.

Paweł radzi, by być bardzo uważnym na to, co się mówi w rozmowie z paniami: – Często dochodzi do sporów, bo źle dobieramy słowa albo jesteśmy źle interpretowani. Szczerze mówiąc, do końca nie wiem, jak mówić. Myślę, że zarówno w miłości, jak i w przyjaźni druga osoba powinna zakładać, że mamy dobre intencje. Dlatego facetom w większości łatwiej jest wyłożyć „kawę na ławę". Z kobietami tak nie można.

Czasami kobiety mówią, że cenią sobie naturalność i nie chcą grać przed mężczyznami. – Nie chciałyby? Ale to robią! Tak mi się wydaje – dodaje Paweł. – Kobieta i aktorka to niemal jednoznaczne. Często nas nabierają. Świadomie lub nie, stosują sztuczki socjotechniczne. Mam wrażenie, że lubią budzić współczucie, kiedy coś zawinią.

– Myślę, że to cecha ludzi – komentuje Kasia. – Serwujemy sobie teatr w kontaktach międzyludzkich. Nie dokonywałabym podziału na płcie.

Przepraszam

A czy kobiety lubią się przyznawać do błędu?

– Oj, nie! – odpowiada Paweł. – Choć Kaśka potrafi przeprosić. Nie tak łatwo jak ja, ale potrafi. Przestałem się tym przejmować. Przecież często spory bywają idiotyczne, o głupstwo, a zatruwają nam życie. Znam ten ból, że mam rację, a nikt mi jej nie przyzna. Jednak nie warto się kłócić, jeżeli nie dotyczy to spraw sakramentalnych.

– Zawsze potrafiłam się przyznać do błędu, po prostu do pewnego momentu przytrzymywałam tę refleksję w sobie – dodaje Kasia. – Od jakiegoś czasu zdaję sobie sprawę, jak orzeźwiające jest słowo „przepraszam" wypowiedziane dokładnie w momencie uświadomienia sobie winy. To cenne spostrzeżenie, szczególnie w kontekście życia rodzinnego.

Można pomyśleć, że fakt bycia muzykiem, i to bardzo popularnym, ma wpływ na relacje z dziećmi. – Myślę, że nasi synowie mają z nami dobrze. Wychowywali się bezstresowo, co teraz odczuwamy podwójnie, bo dojrzewają. Na pewno nie myślą kategoriami: „A nasi rodzice to grają w Hey". Kilka lat temu bez moich namów jeden z chłopców został gitarzystą, a drugi basistą. Potem uczyli się grać na gitarze. Myślę, że mają talent. Ale granie minęło jak pasja do judo czy nart. Trochę żałuję, bo dobrze jest w życiu umieć jak najwięcej. Teraz słuchają rapu. Jeden ze Wschodniego, a drugi z Zachodniego Wybrzeża Ameryki. A wiadomo, że między amerykańskimi raperami jest wojna. Trochę przeniosła się do naszego domu.

– Jedyną informacją związaną z naszym zajęciem, którą dzieciaki od zawsze otrzymują, jest to, że każda godzina spędzona w pracy jest wspaniała, bo nie wynika z przymusu, tylko z pasji, i że bez względu na to, jak potoczą się ich zawodowe losy, do takiego poczucia powinni dążyć. Poza tym jesteśmy zwykłymi rodzicami, którzy często idąc po omacku, próbują zdobywać kolejne etapy wtajemniczenia w fascynującej i trudnej relacji rodzic–dziecko.

Paweł jest już kompozytorem i liderem Hey od 13 lat. Dwa razy dłużej niż założyciel grupy Piotr Banach, którego zastąpił. To wpłynęło na zmianę stylistyki Hey. Obecnie jest kontynuacją solowych nagrań Nosowskiej z udziałem Pawła. Ważną rolę grają analogowe instrumenty klawiszowe. – Zawsze mieliśmy podobne gusty muzyczne i nigdy nie ograniczaliśmy się do żadnego gatunku – uważa Paweł. – Poprzednia płyta Hey „Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy!" była przełomem. Nowa „Do rycerzy, do szlachty, do mieszczan" jest kontynuacją tego przełomu. Kolejna zamknie tryptyk. I nigdy nie chciałbym się ograniczać, cokolwiek zakładać.

– Jesteśmy wdzięczni każdej osobie, która poświęca fragment swojego życia na przebywanie z nami, zdając sobie sprawę, że fundujemy czasem nieoczekiwane zwroty akcji – mówi Kasia. – Myślę, że to, co robimy, ma sens tylko wtedy, gdy pozostajemy w zgodzie ze sobą. Istotą wszechrzeczy jest zmiana i chyba nasza działalność przygotowuje słuchaczy na wszelkie zmiany, które z całą pewnością przynosić będzie prywatna codzienność.

Pierwszą płytę nagrali wspólnie w 1998 r. – był to solowy album Kasi Nosowskiej

„Milena"

Pozostało 99% artykułu
Kultura
Warszawa: Majówka w Łazienkach Królewskich
Kultura
Plenerowa wystawa rzeźb Pawła Orłowskiego w Ogrodach Królewskich na Wawelu
Kultura
Powrót strat wojennych do Muzeum Zamkowego w Malborku
Kultura
Decyzje Bartłomieja Sienkiewicza: dymisja i eurowybory
Kultura
Odnowiony Pałac Rzeczypospolitej zaprezentuje zbiory Biblioteki Narodowej
Materiał Promocyjny
20 lat Polski Wschodniej w Unii Europejskiej