Diana Krall zaśpiewała w Warszawie repertuar albumu Glad Rag Doll w nowym stylu

Diana Krall dała w wypełnionej do ostatniego miejsca Sali Kongresowej perfekcyjny show, w którym mocno podkreśliła nowy styl interpretacji starych piosenek z albumu „Glad Rag Doll" - pisze Marek Dusza

Aktualizacja: 12.11.2012 15:01 Publikacja: 12.11.2012 10:28

Diana Krall

Diana Krall

Foto: Archiwum autora, Marek Dusza m.d. Marek Dusza

Kto znał ją lepiej z wcześniejszych, popularnych albumów jak „The Look of Love" czy „From This Moment On" czy pamiętał z poprzednich występów w Polsce, musiał zauważyć zmianę brzmienia zespołu i stylu gry artystki.

Diana Krall nie jest już tylko jazzową wokalistką akompaniującą sobie na fortepianie z towarzyszeniem tria. Za sprawą T Bone Burnette'a, producenta najnowszej płyty „Glad Rag Doll", kanadyjska artystka poszerzyła zainteresowania podkreślając cechy wspólne swingu, ragtime'u, bluesa, country i rock and rolla. W jej zespole jest gitarzysta z rockowym zacięciem, drugi gitarzysta gra także na skrzypcach, a dynamiczny perkusista z podobaniem używa stopy i wielkiego bębna nadając muzyce wodewilowy charakter. W Sali Kongresowej ten efekt był mocniejszy niż na płycie, wręcz dominujący, co zagłuszało momentami resztę zespołu. Nie przeszkodziło jednak, by delektować się zmysłowymi interpretacjami wokalistki i tak wielbioną chrypką w jej głosie.

Zobacz na Empik.rp.pl

Na styl wokalistki ma wpływ także repertuar z lat 20. i 30. Sięgnęła po proste melodie, którym, jak zawsze, nadała własny rys. Koncert w Sali Kongresowej rozpoczął instrumentalny wstęp z wyświetlanym na ekranie z tyłu sceny filmem, w którym aktor Steve Buscemi wcielił się w rolę prezentera teatru wodewilowego Ziegfeld Follies. Repertuar tej sceny i zdjęcia pięknych dziewcząt w negliżu zainspirowały Dianę Krall do nagrania płyty, jak i sesji fotograficznej. By rozwiać wątpliwości, w czasie koncertu podkreśliła: - Nigdy nie fotografowałam się w bieliźnie.

Diana Krall zagra również w czwartek Gdyni i w piątek we Wrocławiu w ramach Ethno Jazz Festival

Kto słuchał nowego albumu „Glad Rag Doll" tuż przed koncertem, to zamykający go temat „When the Curtain Comes Down" otworzył koncert. Królowa jazzujących piosenek wyszła na scenę pogrążoną w ciemnościach i zasiadła przy fortepianie. Kiedy światła powoli rozbłysły, można było zauważyć, że przez ostatnie lata w ogóle się nie zmienia. Ubrana we frak i czarną sukienkę, na tyle krótką, by przy fortepianie widać było wysokie buty i odsłonięte kolana zaintonowała melancholijny tekst piosenki przywołujący nastrój dawnych wodewilów. Wyobraźnię musiała pobudzić także scenografia z wielkim rogalem księżyca, patefonem i muszelkami na brzegu sceny. Uwagę przykuwało także stare pianino z secesyjnymi witrażami nad klawiaturą. - Miałam podobne w domu, powiedziała później Diana, kiedy zasiadła przy nim, by zaśpiewać kilka piosenek solo.

Zaśpiewała niemal wszystkie utwory z albumu „Glad Rag Doll". Dodała nową interpretację kompozycji Toma Waitsa „Temptation", w której ekspresyjną, nieco nerwową solówką popisał się gitarzysta. Zapowiadając piosenkę o tematyce ślubnej, zapytała: - Czy ktoś zamierza się pobrać? Wszyscy żonaci i zamężni? Aha, są też rozwiedzeni - dlaczego nie pobrać się znowu - bawiła publiczność.

Kulminacyjnym momentem była urokliwa ballada „Glad Rag Doll". Sama wykonała efektowną solówkę na fortepianie w ragtimie Fatsa Wallera.

Wyczuwając atmosferę na widowni spowodowaną jesienną pogodą, powiedziała: - Lubię tę porę roku. Ale zabiorę was teraz na „Słoneczną stronę ulicy" i zaśpiewała znany standard Jimmy'ego McHugha i Dorothy Fields. - Z ulicy, przejdźmy w aleję - dodała chwilę później intonując „Lonely Avenue" Raya Charlesa. Tu znowu oddała pole gitarzyście, który nadał standardowi nowy, rock and rollowy wymiar.

- Z alei już blisko na bulwar - rzuciła, a kiedy ktoś z publiczności dodał „Broken Dreams" - ripostowała: - A jest jakiś inny? Jej interpretacja ballady Nat King Cole'a „Boulevard of Broken Dreams", którą tak naprawdę napisał Al Dubin w 1933 r.

Koncert trwał 95 minut, ale minął jak chwila. Diana Krall sprawia, że czas się zatrzymuje, a właściwie jej sugestywne interpretacje przenoszą nas z epoki w epokę. Kiedy wywołana owacjami wyszła z zespołem ponownie na scenę, od razu zaśpiewała trzy bisy. Był blues i urocza kołysanka „Prairie Lullaby". - Śpiewam ją moim dzieciom, które nigdy nie chcą iść spać. Ale wy nie zaśnijcie w trakcie - powiedziała.

Długo żegnała się z publicznością odbierając owacje na stojąco, przeszła powoli wzdłuż sceny dziękując i zniknęła za kulisami. Jak wielka gwiazda, która zna swoją wartość, ale każdego wieczoru oczekuje akceptacji i uwielbienia. W Warszawie je dostała. Przed nią jeszcze koncerty w Gdyni i we Wrocławiu.

Kto znał ją lepiej z wcześniejszych, popularnych albumów jak „The Look of Love" czy „From This Moment On" czy pamiętał z poprzednich występów w Polsce, musiał zauważyć zmianę brzmienia zespołu i stylu gry artystki.

Diana Krall nie jest już tylko jazzową wokalistką akompaniującą sobie na fortepianie z towarzyszeniem tria. Za sprawą T Bone Burnette'a, producenta najnowszej płyty „Glad Rag Doll", kanadyjska artystka poszerzyła zainteresowania podkreślając cechy wspólne swingu, ragtime'u, bluesa, country i rock and rolla. W jej zespole jest gitarzysta z rockowym zacięciem, drugi gitarzysta gra także na skrzypcach, a dynamiczny perkusista z podobaniem używa stopy i wielkiego bębna nadając muzyce wodewilowy charakter. W Sali Kongresowej ten efekt był mocniejszy niż na płycie, wręcz dominujący, co zagłuszało momentami resztę zespołu. Nie przeszkodziło jednak, by delektować się zmysłowymi interpretacjami wokalistki i tak wielbioną chrypką w jej głosie.

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"