Weźmy Katarzynę Mirczak, z wykształcenia archeolog, z zamiłowania fotograf. Spędziła kilka lat w Zakładach Medycyny Sądowej w Krakowie i we Wrocławiu, przeglądając tatuaże pobierane od więźniów, bezdomnych czy NN od końca XIX wieku do 1939 roku. Powstał niezwykły cykl fotografii wypreparowanych fragmentów ludzkich wytatuowanych skór. Oglądamy dziary wykonywane prymitywnymi narzędziami i za pomocą niebezpiecznych chemikaliów, proste symbole i wyrafinowane opowieści. Autorka przewrotnie pokierowała swoją pracę w stronę cukierkowej estetyki, a jednocześnie nie dołączyła żadnego opisu. Groza całości kryje się w naszej niewiedzy. Wystawa „Znaki specjalne" pokazana na Paris Photo w 2010 r. była hitem imprezy, do dzisiaj zresztą niepokazywanym w Polsce.
W Warszawie za to prezentuje premierowo nowy materiał „Narzędzia zbrodni", nie mniej kontrowersyjny. Tytuł proszę potraktować całkowicie serio i dosłownie, to sfotografowane przedmioty, które posłużyły do zadania śmierci. – To katalog sposobów umierania – mówi artystka. – Chciałam to wszystko posegregować, nadać temu numer, oswoić, przyłapać na jakiejś powtórce, refrenie. Ale tu się nic nie powtarza. Nie ma reguł. Dziewczyna wychodzi z domu, bierze ze sobą sukienkę babci, wiesza się na niej w lesie. Ktoś nagle umiera na ulicy, jakby po drodze.
Nie dziwi, że Archeologia Fotografii ostrzega: „Wystawa dla widzów pełnoletnich".
18 lat ma Karol Komorowski, warszawiak reprezentujący najmłodsze pokolenie, dla którego robienie zdjęć jest już równie naturalne co oddychanie. Na pierwszy rzut oka może wydawać się wrażliwym naturszczykiem wyciągniętym na chybił trafił z odmętów Facebooka czy fotoblogów masowo tworzonych przez jego rówieśników. Na wystawę „Debiut" składają się dwa projekty: „W ciemnościach" i „Koleżanki". W obydwu autor sportretował swoich rówieśników. W pierwszym – młodych ludzi bawiących się na imprezach. Szybkie kadry i błyskawiczne obserwacje składają się na spójną całość balansującą na granicy fotoreportażu i dokumentu. Choć nie ma tu medialnie nośnych tematów (narkotyki czy zbiorowy seks), to są autentyczność i energia. Z kolei studyjne portrety „Koleżanek" nawiązują do klasyki polskiej sztuki „Sztuki postkonsumpcyjnej" Natalii LL. Dziewczyny na początku XXI w. – inaczej niż w połowie lat 70. – nie muszą udawać konsumpcji trudno dostępnych w epoce PRL towarów spożywczych w rodzaju bananów czy parówek. Same są już towarem.