W filmie pokazuje pani fascynację ekskluzywnymi markami. Ale przecież sama pani zajmowała się fotografią mody, projektowała torebki i buty dla Louisa Vuittona, założyła własną firmę Milk Fed.
Istnieje olbrzymia różnica między modą a świecidełkami, tandetnym blichtrem spod znaku Bling Ring, w który nigdy w żaden sposób się nie angażowałam. Świat wielkich kreatorów kiedyś był dość zamknięty. Projektanci szukali oryginalności, swoje produkty adresowali do grupy koneserów. Dzisiaj portale internetowe codziennie komentują stroje gwiazd. Sukienki Prady i buty od Louboutina stały się obiektem pożądania nastolatków. To uboczny efekt serwisów plotkarskich, zdjęć paparazzich. Gwiazdy straciły nimb tajemnicy, każdy może je naśladować.
Tak jak pani bohaterowie?
Nastolatki, o których opowiadam, po powrocie ze skoku wrzucały zdjęcia i przechwałki do Internetu. Dzisiejszych młodych ludzi łączy świadomość, że są nieustannie obserwowani. Wciąż coś przed sobą grają, na portalach społecznościowych udają kogoś, kim nie są. Chcą ze swojej codzienności uczynić kolorowy spektakl. To potworna presja. Przeraża mnie sposób, w jaki publicznie opowiadają o każdej chwili życia. Nie należę do ludzi pragnących rozgłosu, nie używam nawet Facebooka ani Twittera. Nie rozumiem dzisiejszego nacisku na dzielenie się swoją prywatnością.