Reklama

Festiwal Beethovenowski

Festiwal Beethovenowski - Tegoroczna edycja udowodniła zaskakującą tezę: mniej oznacza lepiej i bardziej interesująco - pisze Jacek Marczyński.

Aktualizacja: 18.04.2014 16:01 Publikacja: 18.04.2014 15:58

Krzysztof Urbański dał świetną interpretację Symfonii „Z Nowego Świata” Dvořaka

Krzysztof Urbański dał świetną interpretację Symfonii „Z Nowego Świata” Dvořaka

Foto: slvb

Skromniejszy, kryzysowy budżet wymusił oszczędności. Podczas 18. Wielkanocnego Festiwalu Beethovenowskiego koncertów było zatem nieco mniej niż w poprzednich latach i nie każdego wieczoru na estradzie zasiadało 80 muzyków. Czasami było ich czterech lub wręcz grał jeden pianista. Muzyka jednak nie ucierpiała. Wręcz przeciwnie, fascynująco zabrzmiała na przykład Symfonia „Eroica" w XIX-wiecznym opracowaniu na kwartet fortepianowy.

Siedem ostatnich słów naszego zbawiciela na krzyżu

Z programu wypadło kilka pozycji reklamowanych – nie zawsze słusznie – jako wydarzenia. Zostało to, co na taką nazwę zasługuje. I okazuje się, że Festiwal Beethovenowski ma swoją myśl programową, a utwory nie są dobierane całkowicie przypadkowo. Bo choć festiwal porusza się w świecie klasyki i proponuje to, co przez lata zdobyło wartość, to jednak można takie utwory dobierać przypadkowo lub szukać tego, co je łączy.

Pragnienie wolności

Tegoroczna edycja miała tytuł „Beethoven i idea wolności". Muzyka jest sztuką unikającą deklaracji politycznych czy społecznych, ale dążenie do wolności było inspiracją dla Beethovena do skomponowania „Eroiki" czy „Fidelia". W Symfonii „Patetycznej" Czajkowskiego zapisany jest dramat Czajkowskiego, który nie osiągnął osobistej wolności. Pochwałą nowego świata jest z kolei IX Symfonia Dvořaka.

Idea wolności ukryta jest też w tle Koncertu skrzypcowego Andrzeja Panufnika, który w połowie ubiegłego wieku zdecydował się na ucieczkę ze stalinowskiej Polski. O zgubnych skutkach zniewolenia przez szatana traktuje faustowska kantata „Seid nüchttern und wachet" Alfreda Schnittkego, kompozytora, który w Związku Radzieckim też nie mógł znaleźć miejsca dla siebie.

Reklama
Reklama

Zobacz galerię zdjęć

Oba te utwory były odkryciem dla publiczności, dowiodły, że w muzyce współczesnej można szukać ideowych pokrewieństw z Beethovenem. A utworów Panufnika nie grywa się u nas zbyt często, kantatę Schnittkego wykonano w Warszawie chyba raz, i to kilkanaście lat temu. Na dodatek w Koncercie ujęła słuchaczy pięknym dźwiękiem skrzypiec Amerykanka Tai Murray.

Nowa generacja

Taki festiwal potrzebuje gwiazd, one nadają mu blask, zresztą jak często można słuchać znanych symfonii w przeciętnym wykonaniu? Mistrz potrafi tchnąć w nie nowe życie, co udowodnił Charles Dutoit. Pod jego batutą młoda Sinfonia Iuventus w standardowej przecież uwerturze „Karnawał rzymski" jakby dostała skrzydeł. A Jacek Kaspszyk z chórem i orkiestrą Filharmonii Narodowej uwolnił „Fidelia" od patosu, nadał mu lekkości. Posępna opera Beethovena zyskała potoczystą dramaturgię i blask.

A jednak był to festiwal artystów nowej generacji. Kiedyś ceniono dyrygentów, którzy osiągali mistrzostwo po dziesięcioleciach pracy, dziś świat chce oglądać młodych za pulpitem. 31-letni Krzysztof Urbański z Warszawy pojechał do Hamburga finalizować rozmowy w sprawie podjęcia od 2015 roku stałej współpracy z cenioną w Niemczech NDR Sinfonieorchesters. Wcześniej dał w Warszawie z Sinfonią Varsovią świetną, dopracowaną w każdym szczególe interpretację Symfonii „Z Nowego Świata" Dvořaka.

Siedem lat starszy od Urbańskiego jest Kanadyjczyk Yannick Nézet-Seguin, dyrygent na światowym topie. To artysta ogromnie muzykalny, żywiołowy, o odważnym podejściu do klasyki. Zwolennicy rosyjskiej tradycji mogli się zżymać, jak z Filharmonikami z Rotterdamu potraktował Symfonię „Patetyczną" Czajkowskiego, niemniej była to interpretacja pasjonująca od pierwszej do ostatniej minuty.

Nie wiem, czy do młodzieży należy Łukasz Borowicz (rocznik 1977)? W każdym razie ma młodzieńczą żywiołowość, dzięki czemu klasyczna „Ifigenia na Taurydzie" Glucka stała się pasjonującą opowieścią o pragnieniu wolności. Potrafił sprawić, że Polska Orkiestra Radiowa, której taki repertuar jest obcy, zaczęła grać dźwiękiem bliższym zespołom muzyki dawnej.

Reklama
Reklama

Młoda publiczność

Czy dzięki młodym artystom festiwal zyskuje widownię znacznie młodszą od tej, która w pozostałe tygodnie roku wypełnia nasze filharmonie? Zapewne po części tak. Najważniejszy jest jednak fakt, że wychował on sobie własną publiczność. Na każdym z 17 koncertów frekwencja była dobra, na najbardziej interesujące przed kasą stała długa kolejka chętnych do zdobycia wejściówek.

Siedem ostatnich słów naszego zbawiciela na krzyżu

Ten niezwykły utwór, który miał być wykonany podczas wielkopiątkowego nabożeństwa, zamówił u Austriaka Josepha Haydna w 1785 r. pewien hiszpański markiz z Kadyksu. Muzyka była potrzebna w momentach, kiedy kapłan po wygłoszonych z ambony rozważaniach o słowach Chrystusa na krzyżu przechodził pod ołtarz, by oddać się modlitwom. „Siedem ostatnich słów naszego Zbawiciela na krzyżu" spotkało się jednak z tak ogromnym zainteresowaniem, że Joseph Haydn dokonał kilku innych opracowań swej muzyki. Szczególną popularność zyskała ona jako oratorium na orkiestrę, solistów oraz chór. Dziś to po prostu utwór koncertowy. Znacznie rzadziej „Siedem ostatnich słów naszego Zbawiciela na krzyżu" wykonywane jest w wersji kameralnej, mającej rzeczywiście charakter wielkopiątkowy. W takim kształcie dzieło Haydna zabrzmi dziś w Filharmonii Narodowej na zakończenie XVIII Wielkanocnego Festiwalu Beethovenowskiego. Narratorem będzie Wojciech Pszoniak, któremu ma towarzyszyć znakomity kwartet niemiecki Leipziger Streichquartett. —j.m.

 

 

Skromniejszy, kryzysowy budżet wymusił oszczędności. Podczas 18. Wielkanocnego Festiwalu Beethovenowskiego koncertów było zatem nieco mniej niż w poprzednich latach i nie każdego wieczoru na estradzie zasiadało 80 muzyków. Czasami było ich czterech lub wręcz grał jeden pianista. Muzyka jednak nie ucierpiała. Wręcz przeciwnie, fascynująco zabrzmiała na przykład Symfonia „Eroica" w XIX-wiecznym opracowaniu na kwartet fortepianowy.

Siedem ostatnich słów naszego zbawiciela na krzyżu

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Reklama
Patronat Rzeczpospolitej
Warszawa Singera – święto kultury żydowskiej już za chwilę
Kultura
Kultura przełamuje stereotypy i buduje trwałe relacje
Kultura
Festiwal Warszawa Singera, czyli dlaczego Hollywood nie jest dzielnicą stolicy
Kultura
Tajemniczy Pietras oszukał nowojorską Metropolitan na 15 mln dolarów
Kultura
1 procent od smartfona dla twórców, wykonawców i producentów
Materiał Promocyjny
Firmy coraz częściej stawiają na prestiż
Reklama
Reklama