Rz: Wyczekiwana premiera nowej części „Gwiezdnych wojen" już jutro, pierwsze pokazy w Polsce odbędą się minutę po północy z czwartku na piątek. Z pierwszej trylogii do powszechnego użycia weszły takie określenia, jak: „być po jasnej stronie mocy" czy „imperium zła". Znają je chyba nie tylko fani sagi?
Jacek Wasilewski: To rzeczywiście jest powszechne. Pamiętajmy, że George Lucas, twórca „Gwiezdnych wojen", był w bliskim kontakcie z Josephem Campbellem, religioznawcą i mitoznawcą, który miał wielki wpływ na to, jak te filmy wyglądają. Na to, że przeplatają się w nich elementy zaczerpnięte z różnych mitologii i religii.
Na przykład jakich?
Na przykład mocno zakorzenionego w naszej kulturze podziału na to, co jasne, znajdujące się na powierzchni ziemi, i tego, co ciemne, podziemne. Bóg w niebie czy bóg słońce, diabeł w piekle pod ziemią czy grecki bóg Hades. Nowością wprowadzoną przez „Gwiezdne wojny" są za to strony mocy, które nawiązują do naszych pierwotnych wyobrażeń boga o dwóch twarzach: groźnej i mściwej, ale jednocześnie dobrej i przyjaznej. Ciemna i jasna strona mocy to coś, co wypełnia świat, a co trzeba rozpoznawać.
Na rozróżnianiu dobra i zła opiera się chyba cała wiara rycerzy Jedi?