W pamięci fanów Perfectu z koncertowych płyt najlepiej zapisała się „Live" z 1983 r. Jednak to „Live April 1, 1987" jest bardziej reprezentatywny dla dokonań grupy. Przynosi więcej kompozycji z debiutu i drugiego studyjnego albumu „UNU" (1982), a także piosenek, które w 1987 roku były nowościami, a i dziś nie są wszystkim znane.
Powrót Perfectu w 1987 roku był równie wielkim zaskoczeniem, jak jego pożegnanie w 1983 roku. Najbardziej utytułowany wówczas polski rockowy zespół, mający na koncie takie hity, jak „Autobiografia", „Nie płacz Ewka" czy „Chcemy być sobą", przestał istnieć w okresie największej prosperity. Lider tłumaczył, że miał dość fatalnych warunków organizacyjnych w stanie wojennym, cenzury, ale i rutyny zżerającej zespół, gwiazdorstwa, a także używek, które wypalały muzyków.
Muzycy byli wściekli, a jednak kiedy na początku 1987 roku Hołdys postanowił powrócić na czele Perfectu – nikt się nie sprzeciwił. Włącznie z Grzegorzem Markowskim, od którego zależało powodzenie come backu. Wokalista zachował się wspaniałomyślnie i odpowiedzialnie, chociaż Hołdys odwiedził go w fatalnym dniu, kiedy dziadek Markowskiego zasnął z papierosem, nie przeżył pożaru, a w domu działała ekipa dochodzeniowa milicji.
– Dziękujemy z całego serca, żeście zechcieli przyjść – mówi Zbigniew Hołdys na płycie. – Codziennie pytaliśmy organizatorów o to, jak idą bilety. Muszę wam powiedzieć, że to nie jest pierwszy koncert po przerwie, ponieważ siedzieliśmy w ośrodku państwowych zakładów karnych.
Odpowiedzią jest gromki śmiech fanów. Nie ma się co dziwić – publiczność mogła nie brać serio prawdziwej historii o próbach w kaszubskim ośrodku w Zwartówce, brzmiała bowiem co najmniej dwuznacznie. A jak opowiada Grzegorz Markowski w wywiadzie dołączonym do płyty – przed Halą Olivii stało 20 samochodów ZOMO, zbrojnego ramienia PZPR.