Początek końca epoki założycieli rocka

Charlie Watts, perkusista The Rolling Stones, grafik, jazzman, elegant i hodowca koni arabskich, zmarł 24 sierpnia w jednym z londyńskich szpitali. Miał 80 lat.

Aktualizacja: 25.08.2021 11:18 Publikacja: 25.08.2021 07:48

Początek końca epoki założycieli rocka

Foto: AFP

Teraz z całą mocą zrozumieliśmy, na czym polegał dramat tych muzyków, którym pandemia odebrała ostatnią szansę na koncertowanie i nagrywanie. Przede wszystkim zaś twórców rock and rolla, ojców-założycieli gatunku, jego ikon, tych którzy zaczynali swoje kariery w dwóch najważniejszych zespołach: The Beatles i The Rolling Stones.

Pośród żyjących, po tragicznych śmierciach Johna Lennona i Briana Jonesa, a także zmarłego na raka George’a Harrisona, do 24 sierpnia pozostawało ich dokładnie sześciu: Paul McCartney, Ringo Starr, Mick Jagger, Keith Richards – nie występujący i nie nagrywający od lat ze Stonesami basista Bill Wyman, oraz właśnie Charlie Watts, którego usłyszymy już tylko z nagrań płytowych i filmowych.

Żyje wciąż Eric Clapton, zdrowiem cieszą się Jimmy Page, Robert Plant, Roger Waters, David Gilmour, Nick Mason. To już jednak młodsze pokolenie. Być może właśnie śmierć Charliego Wattsa uświadomi im, że nie warto się kłócić, tylko warto razem grać, bo nawet ci, których unieśmiertelniła sława nie będą żyć wiecznie.

Mick Jagger pożegnał perkusistę zdjęciem na Twitterze. Keith Richards opublikował fotografię z perkusją, nad którą widnieje napis „Closed”.

Oficjalnie nie podano przyczyny śmierci muzyka, najprawdopodobniej był to jednak odnowiony po latach nowotwór krtani. Już 4 sierpnia zespół oświadczył, że perkusista nie zagra podczas jesiennych koncertów „No Filter” w USA, ponieważ potrzebuje czasu na powrót do zdrowia. To zaś oznacza, że Stonesi są przygotowani do grania bez Charliego. Ma go zastąpić czarnoskóry Steve Jordan, lat 64. Jest piosenkarzem, autorem tekstów i producentem, który współpracował między innymi z Erikiem Claptonem, Neilem Youngiem, Bobem Dylanem, Billym Joelem, B.B. Kingiem, Stevie Nicks.

Pracę ze Stonesami rozpoczął w 1986 roku, kiedy nagrywali „Dirty Work”.

Mocne uderzenie

Urodzonego 2 czerwca 1941 r. Wattsa ostatni raz słuchaliśmy i oglądaliśmy w teledysku „Living In A Ghost Town”, który The Rolling Stones opublikowali, chcąc pomóc przetrwać najgorszy czas pierwszego lock downu. Nie jest tajemnicą, że piosenka pochodzi z sesji, którą Stonesi rozpoczęli z myślą o wydaniu nowej płyty – pierwszej premierowej od czasu „A Bigger Bang” z 2005 r., na tej ostatniej opublikowanej do tej pory – ‘Blue & Lonesome” z 2016 r. Charlie z kolegami grał bowiem bluesowe standardy, od jakich zaczynali razem na początku lat 60-tych.

Na ostatnie tournee „No Filter” wyjechał we wrześniu 2017 r. 8 lipca 2018 r. podziwialiśmy go na PGE Narodowym. To był rewelacyjny show muzyków liczących razem 295 lat, warty gigantycznego honorarium szacowanego na 5,5 mln dolarów. Piąty w Polsce, licząc z dwoma legendarnymi w Sali Kongresowej w 1967 r. i pierwszym w wolnej Polsce w Chorzowie – 4 sierpnia 1998 r.

Chociaż Charlie Watts był najspokojniejszym pośród Stonesów, potrafił nastraszyć największych. Przekonał się o tym Mick Jagger, o czym pisał w swojej biografii Keith Richards. “– Gdzie jest mój perkusista?” – zapytał Charliego Wattsa przez hotelowy telefon Mick Jagger, głosem zniekształconym przez używki. Rzecz działa się w czasie, kiedy wokalista irytował Stonesów gwiazdorskimi zachowaniami i solową karierą. Była ciemna noc, ale Watts wstał z łóżka, umył się, starannie ogolił, wypastował buty, założył koszulę i garnitur, zawiązał krawat. Elegancko ubrany udał się do pokoju Jaggera, złapał go za bary, potrząsnął i wykrzyknął prosto w twarz: „Nigdy, ale to nigdy, nie śmiej nazywać mnie swoim perkusistą, mój ty wokalisto!".

Jak mówi pikantniejsza relacja, pchnął Micka na fotel i poturbował. Ale na początku Watts nie słynął z mocnego, precyzyjnego uderzenia, tylko ze swingującej gry.

Jazzowe korzenie

„Charlie doszedł do rhythm and bluesa poprzez koneksje jazzowe" – wspomina Keith Richard w autobiografii „Życie". Od 1962 roku Watts grał ze słynnym Alexisem Cornerem, ojcem londyńskiej sceny bluesowej w Blues Incorporated. Spotkali się w 1961 roku, ale bębniarz miał już zaplanowany wyjazd do Danii, choć nie mógł jeszcze wiedzieć, że zaowocuje on wydaną po latach płytą „Charlie Watts Meets the Danish Radio Big Band".

Corner był pod wrażeniem gry Wattsa, dlatego umówili się na wspólną grę po powrocie Charliego z duńskich saksów.

Nie od początku było oczywiste, że Watts dołączy do Stonesów, co uczynił w styczniu 1963 r. Muzyków nie było stać na dobrze zarabiającego jazzowego perkusistę.

– Byli kompletnymi outsiderami - wspominał. – Nikt nie chciał słuchać na temat ich świetnego brzmienia, bo patrzono na nich jak na bandę długowłosych świrów.

W notatkach z początków zespołu Keith napisał, że Charlie dobrze swinguje, ale chce by uderzał mocniej.

Po latach Keith mówił, że Watts gra w stylu czarnych perkusistów z kręgu Motown. Wtedy padło pamiętne stwierdzenie: „Charlie Watts pod względem muzycznym zawsze był dla mnie jak łóżko, w którym chciałem się wyspać, więc niemożliwe jest znalezienie gdziekolwiek recenzji, twierdzącej, że powinien skorygować swoje brzmienie".

Plastyczne fascynacje

Z wykształcenia Charlie Watts był grafikiem. Od 1960 r. pracował w firmie reklamowej Charlie Daniels Studios. Zajmował się oprawą plastyczną okładek Stonesów, w tym „Beetwen the Buttons".
Razem z Jaggerem opracował też scenografię koncertów w 1975 roku opartych na kwiecie lotosu. Odpowiadał za projekty kolejnych tournée, poczynając od 1990 roku i słynnego „Steel Wheels/Urban Jungle". Wyznał kiedyś, że ma obsesję szkicowania każdego pokoju hotelowego, w jakim przebywał.

Ojciec Charliego był kierowcą ciężarówki, a w domu się nie przelewało. Liczne domy w Wembley, gdzie mieszkali, zostały zbombardowane, dlatego jak wiele angielskich rodzin przeprowadzili się do mieszkania z prefabrykatów, azbestu i falowanej blachy.

Przyjacielem z dzieciństwa był Dave Green, kontrabasista, który w 1991 roku stał się członkiem założycielem jazzowego kwintetu Wattsa.

Green wspominał potem, że miał wiele jazzowych płyt, ale jego kolekcja nie mogła się równać z kolekcją Wattsa, który uwielbiał Charliego Parkera. Tak bardzo, że po latach latach dedykował mu komiks.

Zanim Charlie zaczął grać na perkusji w 1955 r. zainteresował się banjo.

– Nie spodobało mi się jednak i wolałem grać na perkusji, szurając szczotkami po talerzach – wspominał. - Początek był taki, że odwróciłem banjo do góry nogami, i to był mój pierwszy werbel.
Był najgrzeczniejszym ze Stonesów. Swoją żonę Shirley poślubił w 1964 roku. W dokumencie z 1972 roku można zobaczyć, że gdy jego koledzy zabawiali się w klubie „Playboya", on grzecznie wybrał salon gier.

– Moje życie nigdy nie było zgodne ze stereotypem rockandrollowca – mówił. Kiedy miał dość oganiania się od natrętnych adoratorek, postanowił zmylić ich uwagę, zapuszczając brodę. Nie ustrzegł się jednak przed używkami i to one doprowadziły go na skraj przepaści.

W 1986 roku pokonał złe przyzwyczajenie i oznajmił, że wygrał z przejawami kryzysu wieku średniego. To wtedy stał się mężczyzną wytwornym.

Watts potrafił całe dnie spędzać u najlepszych londyńskich krawców przy Savile Row, zastanawiając się nad wyborem tkanin i guzików. „Vanity Fair" zaliczył go do grona najlepiej ubranych mężczyzna na świecie.

Trudne chwile przyszły w 2004 roku, kiedy u perkusisty wykryto raka krtani. Keith i Mick mieli dylemat, czy przerwać nagrania. Ostatecznie zapadła decyzja, żeby kontynuować sesję „A Bigger Bang" i wysłać taśmy Wattsowi, by miał czym zająć głowę.
Z żoną dzielił pasję do koni arabskich, czemu, zawdzięczaliśmy wizyty na licytacjach w Janowie Podlaskim do czasu chaosu wywołanego w polskich stadninach przez PiS.

Miałem okazję przekonać się, jak skromną i życzliwą Charlie i jego żona stanowią parę. Kiedy poprosiłem perkusistę o wspólne zdjęcie na Heathrow, najpierw spotkała mnie odmowa. Potem zaś pani Shirley odnalazła mnie w innym terminalu – setki metrów od naszego pierwszego spotkania, i wytłumaczyła, że osobiście nie lubi się fotografować, ale może zaprowadzić mnie do męża. To była niesamowita frajda iść przez londyńskie lotnisko z jedną z kilku pierwszych dam rocka, a potem zamienić kilka słów z Charlie Wattsem.

Warto wspomnieć o grze poza macierzystą formacją. Pod koniec lat siedemdziesiątych dołączył do Iana Stewarta, do zespołu Rocket 88, który wykonywał boogie-woogie. W latach 80. Charlie koncertował z big-bandem, w skład którego wchodziły takie sławy jak Evan Parker, Courtney Pine i Jack Bruce. 

Łącznie poza Stonesami wydał dziesięć płyt. Ostatnią jest „Charlie Watts Meets the Danish Radio Big Band" z 2019 r. To zapisów czasów, gdy Watts pracował w Danii jako grafik, wieczorami wykonując w klubach jazz i bluesa.

– Choć gram z Charliem parę ładnych lat, nic nie wiedziałem o jego duńskim epizodzie – powiedział Gerard Presencer, wybitny brytyjski trębacz, który na płycie zagrał wspaniałe solo w „You Can't Always Get What You Want". Gdy jednak w 2009 roku dostałem pracę w Big Bandzie Duńskiego Radia, Charlie opowiedział mi o czasie spędzonym w Kopenhadze. Stwierdziłem, że mógłby tu wrócić po ponad 50 latach, aby ponownie grać jazz.
Muzycy ustalili więc, że zrealizują swój pomysł w październiku 2010 roku. Koncert został nagrany w kopenhaskiej Narodowej Sali Koncertowej przez Duńskie Radio.

Tymczasem 19 sierpnia ukazało się wznowienie albumu Stonesów “Tattoo You” z dziewięcioma niepublikowanymi wcześniej utworami. Watts zmarł dokładnie w czterdziestolecie jej pierwszego wydania. Teraz usłyszeć go można w promującym singlu "Living In The Heart Of Love".

Teraz z całą mocą zrozumieliśmy, na czym polegał dramat tych muzyków, którym pandemia odebrała ostatnią szansę na koncertowanie i nagrywanie. Przede wszystkim zaś twórców rock and rolla, ojców-założycieli gatunku, jego ikon, tych którzy zaczynali swoje kariery w dwóch najważniejszych zespołach: The Beatles i The Rolling Stones.

Pośród żyjących, po tragicznych śmierciach Johna Lennona i Briana Jonesa, a także zmarłego na raka George’a Harrisona, do 24 sierpnia pozostawało ich dokładnie sześciu: Paul McCartney, Ringo Starr, Mick Jagger, Keith Richards – nie występujący i nie nagrywający od lat ze Stonesami basista Bill Wyman, oraz właśnie Charlie Watts, którego usłyszymy już tylko z nagrań płytowych i filmowych.

Pozostało 92% artykułu
Kultura
Przemo Łukasik i Łukasz Zagała odebrali w Warszawie Nagrodę Honorowa SARP 2024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali