Florence and The Machine: Nowa płyta jest słabsza od poprzedniej

Nowa płyta Brytyjki jest słabsza od poprzedniej. Obserwujemy przemianę wokalistki, która zaśpiewa 15 marca w Łodzi.

Publikacja: 03.07.2018 18:42

Florence and The Machine High As Hope Universal Music Polska CD, 2018

Florence and The Machine High As Hope Universal Music Polska CD, 2018

Foto: materiały prasowe

Trzeci album Florence and The Machine „How Big, How Blue, How Beautiful" z 2015 roku to jedna z najważniejszych płyt dekady. Przeboje „Ship to Wreck" i „What Kind of Man" wywindowały Florence do superligi.

– Nagrywając poprzedni album, żyłam w chaosie, a każda piosenka powstawała w bólu – powiedziała w wywiadzie dla Radia SiriusXM. – Miałam złamane serce, próbowałam się ratować alkoholem, a to nie jest dobry sposób na życiowe kłopoty. Tworząc „High As Hope", pobiłam rekord trzeźwości, a kiedy rezygnuje się z picia – potrafi się też rozwiązać problemy.

Wypada się cieszyć, że artystka uporała się z kłopotami. Trzeba też mieć nadzieję, że spadek formy, o czym świadczy płyta, jest chwilowy i niewywołany abstynencją. Powstał album kameralny, co podkreśla kompozycja o tytule „Bez chóru". „Patricia" jest hołdem dla Patti Smith, ważnej postaci muzyki niezależnej, która stała się natchnieniem nowojorskiego punk rocka.

– Czytałam dużo tekstów Patti Smith, starając się uzmysłowić, że pisząc o codzienności – potrafiła wzbudzić szacunek dla zwykłych ludzkich spraw – powiedziała Brytyjka. – Ale kiedy Patti usłyszy moją piosenkę, pomyśli, że jestem szalona.

Na pierwszy plan wybija się przebój „Hunger" – o tym, że wszyscy są głodni miłości. Ale i on jest echem wcześniejszych kompozycji. Otwarciem na formy, jakich dotąd Florence nie wykonywała, jest „South London Forever". Zwraca uwagę w hinduski sposób brzmiąca partia orkiestry i powtarzalny rytm grany na fortepianie. Florence wraca myślami do ulic dzieciństwa oraz pierwszych pocałunków na dachu Horniman Museum. Rozliczeniem z rodzinnymi traumami jest „Grace". Wokalistka zdobyła się na publiczne wyznanie miłości ukochanej siostrze, łamiąc angielską tradycję, by być wstrzemięźliwym w okazywaniu uczuć i emocji. Przeprasza też siostrę, że narozrabiała na jej osiemnastce.

Generalnie dużą rolę odgrywają na płycie proste motywy fortepianowe, jakie znamy z hip-hopu bądź z dziecinnych prób muzykowania. Jeden z nich słyszymy w „Big God". Najlepszą kompozycją jest „Sky Full of Song", w której wokalistka wyznaje, że nazbyt długo przebywała z głową w chmurach, a chciałaby już twardo stąpać po ziemi.

Fascynujący jest też finał. Florence śpiewa: „Ciężko jest pisać o byciu szczęśliwym/ A im starsza się staję,/ Uważam, że szczęście jest niezwykle trudnym tematem./ I nie byłoby chóralnych partii do wykonania/ Żaden chór nie miałby co robić/ Gdyby trzeba było śpiewać o parze siedzącej bezczynnie". Z uświadomienia sobie takiej muzycznej, a i egzystencjalnej trudności może w przyszłości wyniknąć coś ciekawego.

Kultura
Jeff Koons, Niki de Saint Phalle, Modigliani na TOP CHARITY Art w Wilanowie
Kultura
Łazienki Królewskie w Warszawie: długa majówka
Kultura
Perły architektury przejdą modernizację
Kultura
Afera STOART: czy Ministerstwo Kultury zablokowało skierowanie sprawy do CBA?
Kultura
Cannes 2025. W izraelskim bombardowaniu zginęła bohaterka filmu o Gazie
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku