Bez wątpienia punktem zwrotnym dla bodaj najmłodszego festiwalu jazzowego w Polsce było powołanie na funkcję dyrektora artystycznego Tomasza Stańki. Wybitny trębacz wspaniale łączy funkcję muzyka i organizatora, a wspólną cechą tych ról jest... improwizacja. Stańko to artysta wymagający, przede wszystkim od siebie i swoich muzyków, ale także od słuchaczy. I właśnie tu, na południowych krańcach Polski, znalazł tych najwierniejszych. – Słuchacze z Bielska-Białej to publiczność wyrafinowana. W mieście odbywa się tyle znakomitych imprez! Tu po raz pierwszy w Polsce grali Marsalis i Garbarek. Tu odbywają się festiwale trzech wielkich kompozytorów – Pendereckiego, Góreckiego i Kilara. Byle czego prezentować nie można – zapewnia w rozmowie z Pauliną Wilk. A wiadomo, że wybitna indywidualność ma siłę przyciągania kolejnych.
John Scofield, amerykański gitarzysta i kompozytor, potwierdza opinię dyrektora artystycznego na temat niezwykłej atmosfery. – Kilka lat temu występowałem już w Bielsku i zgotowano nam bardzo sympatyczne przyjęcie – wspominał w rozmowie z Markiem Duszą. Krytyk jazzowy „Rzeczpospolitej”, pisząc o pięcioleciu festiwalu, przyznaje, że kiedyś w drodze do Szczyrku właśnie w Bielsku kupował smar do nart. — Teraz przyjeżdżam tu przynajmniej dwa razy w roku, by posłuchać jazzu na światowym poziomie.I w tym roku gwiazd jazzu będzie sporo, ale największa z nich to legendarny saksofonista i flecista Charles Lloyd, którego zdjęcie wybraliśmy na okładkę. – 10 grudnia nasze trio zagra w Oslo podczas ceremonii wręczenia Pokojowych Nagród Nobla, które odbiorą Al Gore i Rajendra Pachauri – powiedział nam. Czyż trzeba lepszej rekomendacji? A przecież wystąpią jeszcze tria Johna Scofielda i Bobo Stensona, duet Trovesi Coscia, eksperymentator Roscoe Mitchell i Tomasz Stańko Project. Wszystkich przedstawiamy w naszym dodatku, ale żeby ich posłuchać, trzeba się wybrać do Bielska-Białej.