DVD skutecznie wypiera płytę audio, bo opera to atrakcyjne wizualnie widowisko, zwłaszcza gdy stworzył je reżyser z wyobraźnią. Taki jak Mariusz Treliński, jego inscenizacja „Króla Rogera” Szymanowskiego w Operze Wrocławskiej stała się wydarzeniem 2007 r. Do tego spektaklu będziemy się odwoływać i w następnych latach.
Z dziełem uznawanym za jedną z najważniejszych oper XX wieku nie potrafi sobie poradzić wielu inscenizatorów na świecie. Treliński znalazł klucz do „Króla Rogera”. Średniowieczną opowieść przeniósł do współczesności, zachowując przy tym jej poetycką wieloznaczność i ożywiając dramaturgicznie mało wyrazistą akcję.
Rarytasem jest też DVD z „Hagith”. Jednoaktowa opera Szymanowskiego pojawia się na naszych scenach średnio raz na 40 lat. Na spektakle Opery Wrocławskiej w 2006 r. przyjeżdżało sporo gości ze świata, rejestracja przedstawienia w reżyserii Michała Znanieckiego może więc pomóc w promocji nieznanego za granicą utworu.
Czy obie płyty DVD zapowiadają także przełom w popularyzacji polskiego teatru operowego? Nasze doświadczenia są więcej niż skromne: zaledwie dwa wydawnictwa i to oba z „Halką” Moniuszki (z Warszawy i Wrocławia). Na ich tle rejestracja „Króla Rogera”, w którą włączyła się TVP, została przygotowana z ogromnym rozmachemNa czele ekipy realizacyjnej stanęła reżyser Kasia Adamik. Z efektów jej pracy widać jednak, że nie wierzy ona w wizualną siłę widowiska operowego i postanowiła je zdynamizować. Kamery krążyły po scenie, zaglądając w twarze wykonawców, ale w ten sposób zagubiono urodę wielu obrazów starannie zakomponowanych przez Trelińskiego. Nie rekompensuje tego wyeksponowanie bohaterów – Andrzeja Dobbera (Roger) i Pavlo Tolstoya (Pasterz). Dopiero w III akcie Kasia Adamik znalazła sposób na to, by własnymi pomysłami nie przysłonić koncepcji Mariusza Trelińskiego.
„Hagith” zaś to przykład najczęściej stosowanego w świecie sposobu zapisu spektaklu na DVD. Realizatorzy, pokazując teatralny spektakl, chcą, by odbiorca poznał, jak reżyser wykorzystuje całą przestrzeń sceny, ale dają możność przyjrzenia się bohaterom. Umiejętne wyważenie proporcji między planami ogólnymi a zbliżeniami pozwala też dostrzec szczegóły zaskakującego pomysłu, jaki Michał Znaniecki miał na finał „Hagith”.