Po latach solowej kariery, przebojach "Seven Seconds" i "Woman" na ponad dziesięć lat straciliśmy panią z oczu. Dlaczego przestała pani nagrywać?
Neneh Cherry:
Słuchacze myślą, że zniknęłam, bo nie wydałam solowej płyty, a ja po prostu wróciłam do domu. Jeszcze w latach 80., zanim odnosiłam indywidualne sukcesy, śpiewałam w zespołach The Slits i Rip Rig & Panic. Pod koniec lat 90. bycie w centrum uwagi przestało mnie interesować. Teraz nagrywam z zespołem CirKus i żyję w zgodzie ze sobą. Nigdy nie czułam się w muzyce tak swobodna. I nie poświęciłam własnej osobowości, w nowych utworach usłyszycie znaną wam Neneh.
Kompozycje CirKus, tak samo jak pani solowe nagrania, są inspirowane hiphopem. Czy w tekstach waszych utworów znalazły się społeczne treści związane z tą muzyką?
Zależy, które oblicze hiphopu ma pani na myśli. Są dwa. To pierwsze, komercyjne, wychwala forsę, panienki i złote łańcuchy. Jest zrozumiałe o tyle, że wielu twórców rapu wywodzi się z ubogich środowisk i chce przez muzykę zrekompensować sobie niedostatki. Ale jest i niezależny hiphop, czyli barwna subkultura promująca wolną formę i dostępna dla każdego. Spotykają się w niej uliczna poezja i historia Afroamerykanów. Ten hiphop daje przestrzeń do finezyjnej dyskusji o sprawach, które rządzą światem. Grupy De La Soul czy A Tribe Called Quest zmieniły tę muzykę w filozofię.