Sukces muzycznego maratonu pod Wawelem

Cracow Screen Festival. Osiemnaścioro wykonawców zorganizowanej po raz pierwszy w Krakowie imprezy muzycznej nie zawiodło publiczności

Aktualizacja: 05.05.2008 01:43 Publikacja: 05.05.2008 01:42

Karl Hyde z zespołem Underworld podczas występu na Cracow Screen Festival

Karl Hyde z zespołem Underworld podczas występu na Cracow Screen Festival

Foto: PAP

Sprawdzona na świecie formuła zdała egzamin i w Krakowie. Podobne festiwale odbywają się w aglomeracjach na całym świecie. Londyn ma swój Wireless – czterodniowy maraton muzyczny w Hyde Parku. Co roku w Mediolanie włoskie i zagraniczne zespoły grają na głównym placu miasta – Piazza Duomo, przed nieustająco rekonstruowaną katedrą. Na trwający tydzień budapeszteński Sziget Festiwal na Wyspie Świętej Małgorzaty co roku ściągają tłumy z całego świata. To imprezy, które na świecie słono kosztują, ale i tak są skazane na finansowy sukces. W porównaniu z cenami na Zachodzie krakowski festiwal – wzbogacony wizualizacjami Florii Sigismondi i Marii Mochnacz, wyświetlanymi na elewacjach starych kamienic i chodnikach – z pewnością nie miał wyśrubowanych cen. Jeden dzień kosztował jedyne 80 zł. To zaledwie połowa tego, co zwykle trzeba zapłacić za granicą.

Jeszcze nie wiadomo, ile zarobił na festiwalu organizator – warszawska fundacja Screen Music – ale z pewnością najwięcej zyskało miasto, w którym ma się wrażenie, że jest tu już więcej cudzoziemców niż krakowian. Ci – zgodnie z przyklejonym do nich stereotypem oszczędnego centusia – średnio dopisali.

Tylko na Underworld było w miarę tłoczno. W Polsce znajomość muzyki innej niż tandetny pop jest słaba. Na piątkowym koncercie Juliette and The Licks – zespołu aktorki Juliette Lewis, znanej z filmów Olivera Stone’a, Martina Scorsese i Woody’ego Allena – publiczności było mało. A szkoda, bo kobieta tak charyzmatyczna na ekranie okazała się wulkanem energii na scenie ustawionej na placu Szczepańskim między Starym Teatrem a Pałacem Sztuki. Juliette grająca rocka i punk rocka od pięciu lat wystąpiła w Krakowie z towarzyszeniem czterech muzyków.

Wśród piosenek z pierwszego i drugiego albumu znalazło się miejsce dla coveru AC/DC “Dirty Deeds Done Dirt Cheap”. Założenie przez Juliette indiańskiego pióropusza zapowiedziało koniec dynamicznego występu.

CirKus z bezpretensjonalną Neneh Cherry, Dub Pistols z fenomenalnym głosowo Rodneyem P, a przede wszystkim ci, którzy nigdy nie zawodzą – Underworld – ustawili wysoko poprzeczkę w sobotni wieczór, po występach artystów grających po południu, m.in. Much i Smolika. Siąpiący deszcz nie przeszkodził w odbiorze muzyki na innej festiwalowej scenie ustawionej przy Dworcu Głównym. Panowie z Underworld tworzący elektrobitowy duet pokazali klasę. Tak samo Dub Pistols, które w ostatniej chwili zastąpiło The Raveonettes. I dobrze się stało, bo grają hip-hop, breakbeat i ska z zacięciem nie gorszym od Beastie Boys.

To był kolejny znakomity koncert festiwalu, który w momencie oddawania tekstu do druku jeszcze trwał.

Przed nami tak lubiany w Polsce Mattafix i wielki Bryan Ferry. A potem – czekamy do przyszłego roku, mając nadzieję na kolejną edycję.

Kultura
Kultura designu w dobie kryzysu klimatycznego
Kultura
Noc Muzeów 2025. W Krakowie już w piątek, w innych miastach tradycyjnie w sobotę
Kultura
„Nie pytaj o Polskę": wystawa o polskiej mentalności inspirowana polskimi szlagierami
Kultura
Złote Lwy i nagrody Biennale Architektury w Wenecji
Kultura
Muzeum Polin: Powojenne traumy i dylematy ocalałych z Zagłady