Kiedy śpiewanie stało się dla pani ważne?
Stacey Kent:
Od kiedy pamiętam, zatem przez całe życie. Zanim przyszło mi do głowy, że mogę zostać profesjonalną wokalistką, uwielbiałam śpiewać. Lubiłam to robić w różnych miejscach naszego domu, bo zauważyłam, że w każdym mój głos brzmi inaczej. A rodzina zachęcała mnie do popisów.
Dlaczego niektóre piosenki śpiewa pani po francusku, choć mają anglojęzyczne wersje?
Kocham język francuski, a powód tego zamiłowania ma swą historię. Mój dziadek pochodził z Rosji i postanowił wyemigrować do Ameryki. Nie miał jednak wystarczająco dużo pieniędzy i musiał zatrzymać się we Francji, by zarobić na dalszą podróż. Trafił do Paryża i tak wciągnęło go tamtejsze środowisko artystyczne, że został, by studiować i pracować. Kiedy byłam mała, mówił do mnie po francusku, zachęcał, bym uczyła się tego języka. Później rozmawialiśmy tylko po francusku, czytałam książki, lubiłam słuchać francuskich piosenek. Kiedy zaczęłam śpiewać, naturalne stało się włączenie ich do mojego repertuaru.