Pieśni smakowite jak Lizbona

Rozmowa z Marizą. Portugalska gwiazda opowiada o dzieciństwie, swych muzycznych korzeniach i nowej płycie „Terra”

Publikacja: 09.10.2008 23:51

Mariza (1973) wydała szóstą płytę „Terra”. Zadebiutowała płytą „Fado em mim” (2001). W 2004 r. wraz

Mariza (1973) wydała szóstą płytę „Terra”. Zadebiutowała płytą „Fado em mim” (2001). W 2004 r. wraz ze Stingiem wykonała w Atenach nieoficjalny hymn olimpiady „A Thousand Years”

Foto: AFP

[b]Rz: Czy piosenka „Mozambique” Boba Dylana z jego słynnego albumu „Desire” dobrze opisuje miejsce pani urodzenia?[/b]

[b]Mariza:[/b] W końcu muszę jej posłuchać, tyle osób mi o niej mówiło... Dowiedziałabym się czegoś więcej o Mozambiku. Oczywiście żartuję! Miałam trzy lata, kiedy wyjechaliśmy do Portugalii. Mozambik mojego dzieciństwa znam z opowiadań dziadka. Byłam jego ukochaną pierwszą wnusią i spędzałam u niego weekendy. Zabierał mnie na konne przejażdżki po farmie, częstował owocami prosto z drzew. Po przyjeździe do Europy Afryka towarzyszyła mi w muzyce. Słuchałam nagrań z Senegalu i Wysp Zielonego Przylądka, w tym Cesarii Evory. Jednak za ojczyznę uznaję Lizbonę, a właściwie jej dzielnicę Moreirę, gdzie w XIX wieku powstało fado. W każdym domu, na każdym rogu ulicy śpiewa się w tym stylu. Kobiety wieszają pranie, gotują, sprzątają – i śpiewają. To jest dopiero muzyczna szkoła.

[b]Tak wyglądały pani lekcje?[/b]

Moi rodzice mieli restaurację i w każdy weekend urządzali spotkania muzyczne. Knajpka była skromna, ale z klimatem. Kultywowała najlepsze muzyczne tradycje dzielnicy. Schodziła się tam śmietanka kulturalna Lizbony. Śpiewali najlepsi. Zaczęłam i ja. Miałam pięć lat. Nie umiałam czytać, dlatego tata wpadł na pomysł, żeby mi podpowiadać tekst rysunkami na dużych kartonach. Potem pisał na nich poematy, bo fado to czysta poezja. W Moreirze mogłam jej słuchać cały czas.

[b]Ale był czas, że wyrzekła się pani fado.[/b]

Tak, to była choroba młodości. Chodziłam do szkoły muzycznej i moi rówieśnicy zaczęli mnie krytykować. Mówili, że fado jest muzyką przeszłości i że do takiej młodej osoby jak ja nie pasuje śpiewanie w klubach, gdzie przychodzą sami starsi ludzie. Nałożyła się na to również kwestia polityczna. Fado jako muzyka ludowa, narodowa była promowana przez reżim Salazara, a przez niektórych, niestety, kojarzona z nim. Rock, blues, soul były powiewem nowoczesności. Uległam modzie. Miałam swój rockowy zespół. Poznałem klasykę światowej piosenki.

[b]Jak powróciła pani do fado?[/b]

W jednej z lizbońskich restauracji usłyszał mnie menedżer klubu fado. Dałam się namówić na śpiewanie raz w tygodniu. Jak zaczęłam, śpiewałam codziennie. Ale nie wraca się do tej samej rzeki. Nie pasowałam do stylistyki tradycyjnego fado, choćby wyglądem – blond włosami. Nie nosiłam czarnych kostiumów. I nie trzymałam się ściśle kanonów. Dzięki temu, że potrafiliśmy spojrzeć na fado w bardziej współczesny sposób – wrócili do niego młodzi.

[b]Nie byłoby pani ani zespołu Madredeus, gdyby nie królowa fado Amalia Rodriguez. Proszę o niej opowiedzieć.[/b]

To ona zrobiła pierwszy krok, żeby połączyć tradycję z nowoczesnością. My tylko za nią podążamy. Uczyliśmy się od niej, bo miała w repertuarze klasyczne utwory. Amalia to abecadło i uniwersytet fado. Ale mówimy wciąż o historii, a ja chciałabym opowiedzieć o mojej najnowszej płycie.

[b]Proszę mówić.[/b]

Ciągle koncertowałam poza krajem, dlatego powstała z tęsknoty za Lizboną, w której byłam przez ostatnie lata tylko gościem. Na okładce umieściłam pejzaż mojego ukochanego miasta. Ale, paradoksalnie, jest to chyba najmniej lizbońska z moich płyt, ponieważ podróżując po świecie, nasłuchałam się muzyki z innych krajów i to wpłynęło na aranżacje nagrań. Klimat fado miesza się z brzmieniami brazylijskimi, a nawet jazzem. Miałam okazję śpiewać z tak różnymi muzykami jak kubański perkusista Horacio „El Negro” Hernandez czy Dominic Miller z zespołu Stinga.

[b]A jak wspomina pani udział w „Fado”, najnowszym filmie Carlosa Saury?[/b]

Już zapomniałam, że jest najnowszy, bo pracę nad nim rozpoczęliśmy kilka lat temu. Saura przygotowuje się do filmowania niezwykle starannie. Zbiera materiały, słucha muzyki, rozmawia z bohaterami. Właściwie czułam się u niego na planie jak w teatrze – to była inscenizacja miejsc związanych z fado, towarzyszącego mu klimatu, nawet światła. Wszystko po to, żeby stworzyć niezapomnianą aurę lizbońskiej muzyki.

[ramka][srodtytul]Recenzja[/srodtytul]

Mariza na najnowszej płycie „Terra” dokonuje cudów wokalnej sztuki fado i napisała przepiękne, poetyckie teksty. W „Ja me deixon” śpiewa o tęsknocie za... tęsknotą do miłości, która okazała się łatwiejsza do zniesienia niż ona sama. „Rosa branca” to pieśń o kobiecie tańczącej z białą różą na piersi, szukającej miłości i dziwiącej się, dlaczego mężczyznom podoba się jej kwiat, gdy ona pozostaje samotna. Pierwsza część płyty to popis grających namiętnie gitarzystów, w tym Dominica Millera z zespołu Stinga. Tworzą klimat niegasnących nawet na chwilę emocji. W „Beijo de saudade” dołącza do nich trębacz Carlos Sarduy, ale najważniejszy jest wokalny duet Marizy ze śpiewającym szorstkim głosem Tito Parisem. Mariza nie zasklepia się w klimatach fado, nawiązuje do jazzu i flamenco.

—j.c.[/ramka]

[i]Mariza; Terra; EMI Music 2008 [/i]

[i] podyskutuj z autorem

[link=mailto:j.cieslak@rp.pl]j.cieslak@rp.pl[/link][/i]

[b]Rz: Czy piosenka „Mozambique” Boba Dylana z jego słynnego albumu „Desire” dobrze opisuje miejsce pani urodzenia?[/b]

[b]Mariza:[/b] W końcu muszę jej posłuchać, tyle osób mi o niej mówiło... Dowiedziałabym się czegoś więcej o Mozambiku. Oczywiście żartuję! Miałam trzy lata, kiedy wyjechaliśmy do Portugalii. Mozambik mojego dzieciństwa znam z opowiadań dziadka. Byłam jego ukochaną pierwszą wnusią i spędzałam u niego weekendy. Zabierał mnie na konne przejażdżki po farmie, częstował owocami prosto z drzew. Po przyjeździe do Europy Afryka towarzyszyła mi w muzyce. Słuchałam nagrań z Senegalu i Wysp Zielonego Przylądka, w tym Cesarii Evory. Jednak za ojczyznę uznaję Lizbonę, a właściwie jej dzielnicę Moreirę, gdzie w XIX wieku powstało fado. W każdym domu, na każdym rogu ulicy śpiewa się w tym stylu. Kobiety wieszają pranie, gotują, sprzątają – i śpiewają. To jest dopiero muzyczna szkoła.

Pozostało 82% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla