Brytyjski Matt Bianco, na którego czele stoi wokalista Mark Reilly, odcina kupony od dawnej sławy i gdyby nie przebojowy repertuar, wylądowałby w podrzędnych klubach. Holenderska trębaczka Saskia Laroo robi co może, by uprzyjemnić słuchaczom czas i porwać ich do zabawy. Najlepszym miejscem dla tej gali smooth jazzu byłby klub, a strojem podkoszulek i trampki. Siedząca w fotelach publiczność nie dała się porwać do zabawy żadnemu zespołowi.
Saskia Laroo przyjechała z tym samym składem, z którym wystąpiła półtora roku temu na festiwalu Bielska Zadymka Jazzowa. Tamten koncert był zdecydowanie lepszy niż wczorajszy w Sali Kongresowej. Saskia próbowała zachęcić do klaskania i śpiewania, ale wychodziło jej to słabo. Publiczność koncertów Ery Jazzu przyzwyczajona jest akcentować klaśnięciem słabszą stronę rytmu, podczas gdy Holenderka wyraźnie preferowała popowy takt na raz. To drugi biegun jazzu. Kiedy gitarzysta zagrał rockową solówkę, a raperzy zaczęli wykrzykiwać swoje hiphopowe wersy, stało się jasne, że nie usłyszymy ani swingujących rytmów, ani pulsującego funku. W utworze “Funky Road”, napisanym przez Saskię Laroo podczas tournée po Polsce, nie było nawet echa tego rytmu.
[wyimek]Kto chce słuchać prawdziwego smooth jazzu, musi wybrać artystów amerykańskich[/wyimek]
To, co nie udało się holenderskiej grupie, udało się muzykom z Matt Bianco, ale dopiero w drugiej części koncertu. Publiczność wreszcie wstała z miejsc i kołysała się do rytmu. Muzyka brytyjskiego zespołu była wzorcem smooth jazzu, stylu o specyficznym brzmieniu opartym na instrumentach znanych z prawdziwego jazzu. Mimo trąbki i saksofonu nie było w tym jednak uroku oryginalnych nagrań. Nawet Mark Railly stracił charakterystyczny, miły dla ucha tembr głosu. Usprawiedliwieniem nie mógł był zagipsowany bark, który złamał w ostatnią sobotę, grając w piłkę. Natomiast chórzystka, której przypadła trudna rola zastąpienia Basi Trzetrzelewskiej, wypadła żenująco w przeboju “Half a Minute”. Możemy być dumni, że Basi nikt nie zastąpi, ale lider powinien przeprowadzić ostrzejszą selekcję kandydatek. Publiczność jednak głosowała za i otrzymała upragniony, roztańczony bis.
Już 10 grudnia w Sali Kongresowej świąteczna gala Ery Jazzu, a w niej legendarna diwa pop, gospel i jazzu – Dionne Warwick.