Reklama

Laleczka Britney uwięziona w cyrku

Nowa płyta Britney Spears nie jest ani lepsza, ani gorsza od poprzednich. Ot, zręcznie napisane i modnie zaaranżowane melodie, dużo łatwych do zapamiętania wersów o niby-miłości.

Aktualizacja: 04.12.2008 13:21 Publikacja: 04.12.2008 10:26

Laleczka Britney uwięziona w cyrku

Foto: materiały prasowe

Piosenki są przyjemniejsze niż te na wydanym przed rokiem „Blackout”, ale trudno mówić o wartości artystycznej. Pozostaje docenić profesjonalną produkcję albumu, tyle że nie ma w tym zasługi Britney.

Spears nigdy nie była szczególnie ambitną piosenkarką. Weszła do do świata muzyki jako marionetka, jej albumy stanowią mozaikę modnych w danym sezonie tendencji, raczej ich podsumowanie niż zapowiedź.

Dzięki wydanemu właśnie „Circus” Britney najpewniej odzyska wysoką pozycję w popie, wróci na szczyt list przebojów. Chciałoby się powiedzieć - wszystko wróci do normy. Ale przecież ta złotowłosa blondynka z okładki płyty jeszcze niedawno przechodziła załamanie nerwowe. Odebrano jej dzieci, w akcie wściekłości - albo rozpaczy - zgoliła głowę na łyso, przypiętą do noszy wywożono ją z domu do szpitala. Od najmłodszych lat szykowana na megagwiazdę Spears, dorastająca na planie dziecięcych programów telewizyjnych, zmuszona, by bez przerwy być w wysokiej formie - wokalnej i fizycznej, nie wytrzymała frustracji.

Kłopot w tym, że Britney nie może się już wycofać z show-biznesu. Teraz wyjścia są dwa: pokazywać się światu w fatalnym stanie albo w rozkwicie. To pierwsze gwarantuje medialne szczucie, nad którym nie zdołają zapanować nawet najlepsi spece od wizerunku. Machina popu nie znosi ofiar i tragedii, katastrofy służą tylko jednemu - wzmocnieniu happy-endu, a ten nastąpić musi. Dlatego, nie wiadomo kiedy, Britney znów stała się lolitką o długich blond lokach i niewinnym uśmiechu. W jej muzyce i wizerunku nastąpił powrót do wymyślonej na wstępie idylli, której emisję zaplanowano na długie lata. Załamanie to była tylko usterka techniczna - prosimy nie regulować odbiorników.

„Circus” jest więc płytą wyjątkowo wymowną i smutną. Zamknięta na arenie, tresowana Spears pogodziła się ze swoim losem. Nie będzie się już wierzgać, okazywać niesubordynacji. „Panie fotografie, jestem gotowa na zbliżenie” - śpiewa w nowej piosence „Kill The Lights”. Plan zdjęciowy ruszył pełną parą. Kręcimy dalej!

Reklama
Reklama

[i]Britney Spears, „Circus”, Sony BMG, 2008[/i]

Piosenki są przyjemniejsze niż te na wydanym przed rokiem „Blackout”, ale trudno mówić o wartości artystycznej. Pozostaje docenić profesjonalną produkcję albumu, tyle że nie ma w tym zasługi Britney.

Spears nigdy nie była szczególnie ambitną piosenkarką. Weszła do do świata muzyki jako marionetka, jej albumy stanowią mozaikę modnych w danym sezonie tendencji, raczej ich podsumowanie niż zapowiedź.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Reklama
Patronat Rzeczpospolitej
Trwa nabór do konkursu Dobry Wzór 2025
Kultura
Żywioły Billa Violi na niezwykłej wystawie w Toruniu
Kultura
Po publikacji „Rzeczpospolitej” znalazły się pieniądze na wydanie listów Chopina
Kultura
Artyści w misji kosmicznej śladem Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego
Kultura
Jan Ołdakowski: Polacy byli w powstaniu razem
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama