Od niepokojącej psychodelii dociera do dość oczywistych, przesłodzonych ambientowych klimatów. Flirtuje z jazzem, by odwrócić się w stronę ostrego gitarowego grania.
Swoje utwory adresuje do odbiorcy dojrzałego, z gustem już raczej wyrobionym, jego odbiór jest zatem skrajny. A przynajmniej był dotychczas, bo właśnie wydany trzeci studyjny album „Silent Andromeda” ma pogodzić wszystkich, kończąc definitywnie „młodzieńczy okres buntu i zuchwałości”.
Trochę spokoju się przyda, bo nietrudno zauważyć, że Iluzjon przeszedł przez wiele kadrowych perturbacji. Zespół ma prawdziwego pecha do gitarzystów. Najpierw opuścił go współzałożyciel Mateusz Książek, następnie odszedł Paweł Sierakowski, a w końcu Sławek Jaros.
Dziadosz pełniący w grupie funkcję kompozytora, aranżera, tekściarza, klawiszowca i wokalisty wydaje się zostawiać innym niewiele przestrzeni twórczej. To człowiek miliona pomysłów i emocji. W domowym zaciszu nagrywał już pop o orientalnym zabarwieniu, zgłębiał obszary przypisane do trip-hopu, a nawet eksperymentował z rapem. Gdy pisze, lubi się posługiwać frazą wybujałą, melancholijną do przesady.
Powodzenie Iluzjonu zależy od tego, czy pozostałym muzykom uda się ten talent utrzymać w ryzach. Odrobina niedosytu u odbiorcy jest wszak niezbędna.