Już sam początek płyty brzmi tak, że tylko się zakochać. Panie – nie próbujcie się opierać, panowie – naśladujcie mistrza. Soul, jak wiadomo, jest muzyką dla dorosłych: namiętną, sypialnianą. Ale na tej płycie Saadiq cofa się o kilka dekad, do wieku niewinności. Do epoki wystrojonych w garnitury elegantów z The Temptations i wystylizowanych ślicznotek z The Supremes, śpiewających o pożądaniu tak, że nikomu do głowy nie przychodziły nieprzyzwoitości.
Saadiq, choć lat 60. pamiętać nie może, bo spędził je w kołysce, potrafi o miłości opowiadać z podobną delikatnością. W oprawie dźwięcznych werbli, czarownych tamburynów i smyczków oraz łagodnych dziewczęcych chórków.
Ten doświadczony muzyk, który kompozytorskim i producenckim talentem od lat wspiera armię gwiazd soulu (od Steviego Wondera po Erykę Badu), na nowej płycie „The Way I See It” zmienia się w zakochanego po uszy młodzieńca. Żaden z niego nowoczesny barbarzyńca. Gdy w „Let’s Take a Walk” zauważa wirującą na parkiecie piękność, grzecznie zaprasza ją na spacer. A że oboje dobrze wiedzą, co jest grane, to inna sprawa.
On przypomina o kulturze, o niuansach zapomnianych w czasach wulgarnej dosłowności. Dlatego cały album jest przywołaniem tej klasy i wielkiego formatu, jakie miała muzyka soul przed laty. Może z wyjątkiem „Oh Girl”, do której nagrania zaprosił Jaya-Z, który coś smętnie rymuje w zwolnionym rytmie, psując urok zmysłowych refrenów. Ale to tylko przykry akcent finałowy, wróćmy do znakomitego początku.
W „Sure Hope You Mean It” perkusja tłucze się jak serce bijące z emocji i niepewności. „Mam nadzieję, że mówisz serio” – drży o swój los chłopak, który właśnie usłyszał miłosne wyznanie. Bluesowe pianino i wtórujące mu męskie głosy podkreślają rosnącą ekscytację, a wszystko rozgrywa się po staremu, jak w legendarnej wytwórni Motown: piękne melodie, wpadający w ucho refren i już po chwili piosenka wydaje się znajoma.