Odświeżona sława Blind Faith

Podwójny album z nowojorskim występem Erica Claptona i Steve’a Winwooda ma słabe momenty - pisze Jacek Cieślak.

Publikacja: 02.06.2009 01:30

Eric Clapton

Eric Clapton

Foto: Reuters

Steve Winwood, podobnie jak Eric Clapton, był w latach 60. młodym muzycznym geniuszem.

Rozpoczął karierę już jako 17-latek, występował w Spencer Davis Group, a potem w Traffic. Odszedł z tej grupy w podobnych okolicznościach co Clapton z The Cream – w atmosferze narastających sporów i walki o władzę.

Ich Blind Faith zadebiutowało 7 czerwca 1969 r. w Hyde Parku. Przyszło aż 100 tysięcy fanów, którzy byli zachwyceni nową supergrupą, tymczasem Clapton zszedł ze sceny niezadowolony poziomem gry muzyków i kiepskim nagłośnieniem. Musiał jednak zrealizować swoje koncertowe zobowiązania.

Amerykański debiut 12 lipca w Madison Square Garden odbył się w obecności 20 tysięcy widzów, których emocje podgrzały narkotyki. Zaczęli szturmować scenę, doszło do półgodzinnej bitwy z policją, Ginger Baker dostał pałką w głowę, zniszczono pianino Winwooda.

Trudno było mówić o artystycznym sukcesie. Muzycy w Ameryce nie postawili na promowanie nowych piosenek, mieli ich zresztą niewiele. Prezentowali się jako formacja gwiazd i grali swoje wcześniejsze przeboje.

Tymczasem debiutancki album odnosił na świecie sukces. Towarzyszył mu skandal wywołany przez okładkę z 11-letnią dziewczynką topless. W Ameryce ją ocenzurowano, a mimo to sprzedano ponad milion egzemplarzy płyty. Jednak pod koniec 1969 r. zespół się rozpadł.

Kłopot z koncertowym albumem Claptona i Winwooda, nagranym w lutym 2008 r., jest dokładnie taki sam jak z ich koncertami w 1969 r. – niewiele razem stworzyli i siłą rzeczy program nowojorskiego występu musiał być eklektyczny.

Najwspanialszą kompozycją jest bez wątpienie melodramatyczne „Presence of the Lord”, uważane za pierwsze wielkie kompozytorskie osiągnięcie Claptona. Pięknie zabrzmiało też „Can’t Find My Way Home” Winwooda. Jego „Had to Cry” nie ma już tych walorów. Zachwycać się można tylko fantastycznym gitarowym dialogiem muzyków. Ale już „Well All Right” wypada przeciętnie.

Z repertuaru Traffic najlepszy jest „Dear Mr Fantasy”. Walorem „Glad” jest partia pianina Winwooda i zmienna rytmika, jednak kompozycja się zestarzała. Świeżość zachowała „Pearly Queen”. Winwood świetnie gra na organach Hammonda. Jeszcze raz miał szansę pokazać klasę w „Georgia on My Mind”.

Clapton zaproponował kompozycje Cale’a – „Low Down”, „After Midnight” i „Cocaine”, a także dwa hity Hendriksa – „Little Wing” i „Voodoo Chile”. Kilkunastominutowa interpretacja tego drugiego robi wrażenie. Gitarzysta świetnie wypada również w dramatycznym, klasycznym bluesie „Double Trouble” z porywającą partią gitary, a także w zagranym akustycznie „Rambling on My Mind” Johnsona.

Ciekawe, czy teraz zacznie koncertowe obchody rocznicy wydania albumu „Layla”?

[i]Eric Clapton & Steve Winwood, Live From Madison Square Garden; Reprise/Duck/Warner 2CD, 2009[/i]

[i]Masz pytanie, wyślij e-mail do autora:

[mail=j.cieslak@rp.pl][/mail][/i]

Steve Winwood, podobnie jak Eric Clapton, był w latach 60. młodym muzycznym geniuszem.

Rozpoczął karierę już jako 17-latek, występował w Spencer Davis Group, a potem w Traffic. Odszedł z tej grupy w podobnych okolicznościach co Clapton z The Cream – w atmosferze narastających sporów i walki o władzę.

Pozostało 89% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"