[b]PA: Kiedyś uznawani byliście za czasem lepszą, czasem gorszą kopię Sistars. Czy odetchnęliście po ich rozpadzie, czy może te porównania nigdy was nie interesowały?[/b]
TO: Przyzwyczailiśmy się do tych porównań, choć na początku byliśmy zdezorientowani, dlaczego właśnie Sistars. Zastanawiające było to, że tylko na podstawie jednego singla oceniono nas w ten sposób. Co ciekawe, my z tym zespołem cały czas się przyjaźniliśmy. Najnowszym albumem udowadniamy jednak, że muzycznie zbliżyliśmy się do czegoś, co nazywa się własnym stylem.
[b]„DoremifaSofa” to drugi album w waszej dyskografii, ale od debiutu dzielą go aż trzy lata. Nie baliście się, że fani zapomną o Sofie?[/b]
KK: Nie baliśmy się nawet przez chwilę. Cały czas pracowaliśmy nad stworzeniem własnego stylu. Po serii koncertów stwierdziliśmy, że pora zająć się nowym materiałem. Praca nad nim trwała wyjątkowo długo. Każdy utwór dopracowywaliśmy w najdrobniejszym szczególe. Dziś mogę stwierdzić, że brzmią one maksymalnie dobrze. Nowy styl polega na zmieszaniu jeszcze dokładniej wszystkiego, co robiliśmy wcześniej.
TO: Wiadomo, że istnieje coś takiego, jak syndrom drugiej płyty, czyli tej, która świadczy o faktycznych umiejętnościach muzyków. Ale nie ulegliśmy presji środowiska, że musimy stworzyć coś zaskakującego, niepowtarzalnego. Chcieliśmy zrobić coś, z czego będziemy zadowoleni w 100 procentach.