Austriacy zawsze pokazują w Warszawie to, co mają aktualnie najlepszego w ofercie koncertowej. Tym razem wystąpił zespół niezwykle oryginalny, łączący klasyczne brzmienie kwartetu smyczkowego z niezwykłą wyobraźnią i odwagą. Bo trzeba mieć te właśnie cechy, żeby wziąć na warsztat bardzo trudne utwory Johna McLaughlina z repertuaru The Mahavishnu Orchestra i zagrać je po swojemu nie oglądając się na pierwotne wersje jednej z najciekawszych formacji fusion lat 70.

Co więcej takie tematy jak „Open Country Joy”, „Vital Transformation” czy „Celestial Terrestial Commuters” zabrzmiały lekko, jakby to były kompozycje wiedeńskich klasyków, a przy tym z odrobiną jazzowego szaleństwa. Muzycy kwartetu okazali się również improwizatorami, co okazało się pożądaną zdolnością w drugiej części koncertu, kiedy na scenę wyszedł ich gość, znakomity akordeonista i bandoneonista Klaus Paier.

Ta godzina wieczoru minęła jak chwila. Muzycy prowadzili ciekawe dialogi, skrzypkowie kwartetu i Klaus Paier przykuwali uwagę porywającymi solówkami. Najmilej dla ucha zabrzmiały tanga w stylu Piazzolli, a Paier zamienił akordeon na bandoneon. Nie było natomiast folkowych inspiracji austriacką muzyką, których oczekiwałem.

Ten koncert powinien się odbyć w sali o lepszej akustyce, a najlepiej w filharmonii, bez nagłośnienia. Wtedy docenilibyśmy brzmienie akustycznych instrumentów.

Dziś o 19:00 w Sali Kongresowej zagrają wielkie zespoły „czarnego jazzu”: World Saxophone Quartet, Art Ensemble Of Chicago i Wadada Leo Smith’s Golden Quartet. Warsaw Summer Jazz Days wkroczy w obszary wielkiej muzyki improwizowanej.