[b] [link=http://blog.rp.pl/malkowska/2009/07/07/rozpacz-w-stylu-pop" "target=_blank]Skomentuj na blogu[/link][/b]
Takiej erupcji histerii i hipokryzji na masową skalę jeszcze nie widziałam. Pierwsza wiadomość dnia w każdej stacji: pogrzeb Jacksona. Potem relacja z ceremonii, od specjalnych wysłanników.
Dowiedzieliśmy się, że był największym artystą świata. I już.
Nad grobem na ogół wygłaszane są peany na cześć denata – ale lepiej zachować umiar, niż przeobrazić funeralia w groteskę. Tym razem stało się jeszcze gorzej. Pogrzeb zamienił się w aukcję obłudy.
Przedwczesna śmierć sprawiła, że tłumy znów padły na kolana przez Michaelem I. Umarł król, można oddać mu tron. Wprawdzie nie ma mózgu, ale to nie była jego mocna strona. Głosu też nigdy nie posiadał, popiskiwał falsecikiem. Owszem, kiedyś tańczył ładnie, ale jak by to mu dziś wyszło? Dobrze, że fanom nie było dane tego zweryfikować. Co on tam jeszcze wyjątkowego zdziałał? Aha, komponował piosenki. Nieskomplikowane – kilka fraz powtarzanych na okrągło. Jednym uchem wpadały, drugim wypadały.