[b]Graliście niedawno serię koncertów w Japonii. Jak wypada porównanie z koncertowaniem w Polsce? [/b]
[b]Jacek Szabrański:[/b] Przede wszystkim było inaczej. Inne są smaki, zapachy, alkohol i dziewczyny. Od strony muzycznej natomiast było bardzo dobrze. Mieliśmy świetnie zaplanowaną trasę, bo przez 13 dni udało nam się też zagrać w najważniejszych japońskich miastach od Tokio i Kioto, przez Nagoyę i Osakę, po Kobe. Była też promocja naszej najnowszej płyty „Ombarrops!”.
A wszystko to imponująco zgrane w czasie.
[b]A japońscy fani? Na całym świecie słyną z zaskakująco gorących reakcji na muzykę. Jak przyjęto wasze występy?[/b]
Legendarna japońska publiczność zadziwiła nas przede wszystkim ilością robionych w czasie koncertów zdjęć. Oczywiście zbierali też autografy. Udało nam się łapać z nimi kontakt podczas występów, choć było to nie lada wyzwanie, bo bariera językowa jednak istniała mimo wszechobecnej angielszczyzny. Na szczęście wszyscy tam świetnie reagują na to, co się do nich mówi, są zdyscyplinowani – kiedy trzeba podnoszą ręce w górę, klaszczą i krzyczą. Przy tym wszystkim są bardzo uroczy.