Reklama

Fortepian to najlepszy przyjaciel

Dang Thai Son. Czas przerzedził nieco mu włosy, ale to jedyna zmiana. Pozostał skromny jak 30 lat temu. A jego gra zachowała ten sam urok

Publikacja: 22.04.2010 14:37

Dang Thai Son

Dang Thai Son

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Red

– O sukcesie Dang Thai Sona na Konkursie Chopinowskim zadecydował przypadek, zrządzenie losu, a może ludzka intuicja – wspomina juror, prof. Andrzej Jasiński. – Gdy w 1980 r. dokonywano regulaminowej selekcji zgłoszeń pianistów ubiegających się o prawo startu, pismo Dang Thai Sona nie miało szans na pozytywne potraktowanie. To był tylko krótki list i lakoniczny życiorys bez żadnych rekomendacji, osiągnięć lub występów. Pani Zofia Lichetowa, bardzo oddana naszemu konkursowi, powiedziała jednak, że skoro ten nieznany chłopak studiuje w moskiewskim konserwatorium, to z pewnością wiele umie i nie należy go skreślać.

– Myślę, że uznano mnie za egzotyczną ciekawostkę, bo byłem pierwszym w historii Wietnamczykiem, który przystąpił do Konkursu Chopinowskiego – wspominał niedawno Dang Thai Son w rozmowie z „Rz”. – W Warszawie miałem też pierwsze występy przed publicznością. A ponieważ jestem wrodzonym sceptykiem, byłem przekonany, że odpadnę już po pierwszym etapie. Tego, że dojdę do finału, w ogóle nie brałem pod uwagę.

Zofia Lichetowa musiała potem jeździć z nim po sklepach, by kupił ubiór odpowiedni do finałowego występu. W 1980 roku było to w Warszawie trudne zadanie. Dang Thai Son zaś nie tylko zwyciężył, ale zgarnął najważniejsze nagrody specjalne: za najlepsze wykonanie poloneza, mazurków oraz koncertu fortepianowego. Nikomu nieznany Wietnamczyk zachwycił publiczność oraz jurorów talentem i wrażliwością.

Bezpośrednio po konkursowym sukcesie Dang Thai Son nie podbił świata. Wiele się na to złożyło. – Musiałem wrócić do Moskwy, a w roku 1980 o pieriestrojce nikt nawet nie marzył – wspomina. – Wiele intratnych zaproszeń utonęło w gąszczu biurokracji. Chcąc wyjechać na koncert, potrzebowałem wizy. Mogłem zaś ją uzyskać w następujący sposób: Ambasada Wietnamu w Moskwie pisała stosowny wniosek do Ministerstwa Kultury w Wietnamie. Zanim otrzymałem odpowiedź pozytywną, minęło sporo czasu, potem czekałem na wyrobienie wizy i w ten sposób otrzymywałem ją po terminie koncertu. A napięte stosunki między Wietnamem a USA uniemożliwiły mi występy w Stanach.

Dang Thai Son nie należy też do artystów, którzy przebojem idą przez świat. Ceni spokój i samotność. – Inni muzycy często pracują w grupie, świat pianistów ogranicza się do czterech ścian własnego pokoju – mówił w jednym z wywiadów. – Fortepian staje się naszym najbardziej lojalnym przyjacielem, mogę mu zdradzić swe największe sekrety, o których nie powiedziałbym nikomu innemu.

Reklama
Reklama

Jego kariera rozwijała się powoli, a pianistyczna sztuka z latami nic nie traci ze swej delikatności. Zachodni świat zresztą bardziej docenił Dang Thai Sona wtedy, gdy w 1991 r. zamieszkał w Kanadzie. Od tego momentu systematycznie koncertuje, jest jurorem licznych konkursów pianistycznych, w tej roli pojawi się też na tegorocznym Konkursie Chopinowskim w Warszawie. Prowadzi kursy mistrzowskie, jako pedagog współpracuje z Kunitachi Music College w Tokio, w Japonii jest zresztą szczególnie poważany.

Chopin pozostał jego ulubionym kompozytorem, wydana kilka lat temu biografia Dang Thai Sona miała tytuł „A pianist loved by Chopin”. Tę miłość do polskiego kompozytora potwierdza również jego bogata dyskografia. Pierwszą płytę – z koncertami Chopina – nagrał już w 1981 r., bezpośrednio po konkursie. Potem utrwalił m.in. komplet nokturnów, preludia, walce, wszystkie ballady, scherza i polonezy, a w ostatnich latach również sonaty oraz ponownie oba koncerty, tym razem na instrumencie z czasów kompozytora i z Orkiestrą XVIII Wieku Fransa Brüggena. Album ukazał się w tzw. czarnej serii wydawanej przez NIFC.

Miłość do Chopina przejął od matki Thai Thi Lien, która była jego pierwszą nauczycielką, wychowanką polskiego profesora Kajetana Mochtaka. Bardzo lubiła grać chopinowskie mazurki. – Jestem wdzięczny matce, która posłała mnie do konserwatorium – powiedział po latach. – Zadecydowała o moim losie. Wychowywałem się na wsi, więc gdyby nie odważyła się na taką decyzję, pewnie byłbym dzisiaj rolnikiem.

Zainteresowania muzyczne Dang Thai Sona nie ograniczają się wyłącznie do Chopina. Temu subtelnemu pianiście bardzo odpowiada również muzyka Mozarta, lubi kompozytorów francuskich, nagrał np. płyty z preludiami Debussy’ego, utworami Ravela. W ostatnich latach chętniej sięga też po romantyków: Mendelssohna i Liszta, a także kompozycje Czajkowskiego.

Ceni przede wszystkim intymny kontakt z publicznością, woli kameralne recitale od występów z orkiestrą. W Polsce gościł w ostatnim czasie przede wszystkim jako chopinista, w takiej roli wystąpił też niedawno, 1 marca, na galowym koncercie urodzinowym w Operze Narodowej. Publiczność gdańska pozna natomiast nieco innego Dang Thai Sona, bo oprócz preludiów Chopina zagra utwory Ravela i Debussy’ego, a tego nie robił w Polsce od dawna.

– O sukcesie Dang Thai Sona na Konkursie Chopinowskim zadecydował przypadek, zrządzenie losu, a może ludzka intuicja – wspomina juror, prof. Andrzej Jasiński. – Gdy w 1980 r. dokonywano regulaminowej selekcji zgłoszeń pianistów ubiegających się o prawo startu, pismo Dang Thai Sona nie miało szans na pozytywne potraktowanie. To był tylko krótki list i lakoniczny życiorys bez żadnych rekomendacji, osiągnięć lub występów. Pani Zofia Lichetowa, bardzo oddana naszemu konkursowi, powiedziała jednak, że skoro ten nieznany chłopak studiuje w moskiewskim konserwatorium, to z pewnością wiele umie i nie należy go skreślać.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Reklama
Kultura
Artyści w misji kosmicznej śladem Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego
Kultura
Jan Ołdakowski: Polacy byli w powstaniu razem
Kultura
Jesienne Targi Książki w Warszawie odwołane. Organizator podał powód
Kultura
Bill Viola w Toruniu: wystawa, która porusza duszę
Kultura
Lech Majewski: Mamy fantastyczny czas dla plakatu. Nie boimy się AI
Reklama
Reklama