Na szczęście organizatorzy nie pozwalają im się nudzić, zapewniając z końcem lipca dawkę przystępnej, choć nieoczywistej muzyki popowej. W niedzielę w Palladium zagra zespół Cut Copy.
Słowo „pop” może być w tym wypadku nieco mylące. Australijczycy przez dziesięć lat istnienia grupy rzeczywiście dostarczali kompozycji opartych na wpadającym w ucho rytmie, z niemożliwym do wyrugowania z pamięci refrenem. Pamiętali jednak przy tym, by opakować swoją muzykę w nowoczesny, atrakcyjny również dla co bardziej alternatywnych odbiorców sposób.
Wynikiem takiego myślenia były aranżacje nasuwające na myśl electro i house, z niezliczonymi nawiązaniami do lat 80. ubiegłego wieku, choćby wokalami poprowadzonymi w sposób charakterystyczny dla artystów nowofalowych. W niedzielę nie zabraknie delikatnych chórków, miażdżących uderzeń syntezatora, klubowego pulsu, zadziornie brzdąkającej gitary. Ot, eklektyzm na miarę naszych czasów.
Brzmi znajomo? Nic dziwnego. Cut Copy idealnie wpasowuje się w charakterystyczny, freeformowy klimat. Właśnie tak na poprzedniej edycji festiwalu grali muzycy Pony Pony Run Run (w tym roku zbliżonego repertuaru należy oczekiwać choćby po Chew Lips). Krytycy muzyczni ukuli dla tego typu brzmień przewrotny termin disco punk, ale nie ma się co oszukiwać – znacznie więcej w tym blasku parkietów i świateł kolorofonów niż pazura ulicznej rebelii. Cóż dodać, debiut Australijczyków nie bez podstaw nazywa się „Bright Like Neon Love”.
Obecnie członkowie Cut Copy pracują nad swoją trzecią płytą, ale nie spieszą się z tym zbytnio. Lider grupy Dan Whitford, didżej i grafik, poświęcił większość 2009 roku na pracę nad reinterpretacją ścieżki dźwiękowej „Łowcy androidów”. Pozostali muzycy sprawdzają się obecnie na polu sportu, sztuki i dziennikarstwa. Nie przeszkadza im to koncertować, zostawiając po sobie dobre wrażenie. W Warszawie będą mieć ułatwione zadanie – tłum rozgrzeje im amerykańskie French Horn Rebellion oraz polskie Double Trouble.