Reklama

Opera Bałtycka w Gdańsku: Makbet na rocznicę Solidarności

Czy „Makbet” może opowiadać o strajku w stoczni

Publikacja: 07.09.2010 00:14

Katarzyna Hołysz jako lady Makbet w spektaklu Opery Bałtyckiej (fot. Opera Bałtycka)

Katarzyna Hołysz jako lady Makbet w spektaklu Opery Bałtyckiej (fot. Opera Bałtycka)

Foto: Rzeczpospolita

Premiera w Operze Bałtyckiej zakończyła festiwal Solidarity of Arts z okazji 30. rocznicy Sierpnia ’80. Po koncercie Leszka Możdżera i prawykonaniu nowego utworu Pawła Mykietyna na finał pokazano „Makbeta”.

Czy ta XIX-wieczna opera nadaje się do okolicznościowych inscenizacji? Przez lata lekceważony, obecnie „Makbet” jest supermodny. Doceniono, że istota tragedii, a zwłaszcza portrety szekspirowskich bohaterów zostały zachowane. Dzieło Verdiego polubili też inscenizatorzy, którzy w starych operach za wszelką cenę chcą odnajdywać obraz współczesnego świata.

„Makbet” nadaje się do tego idealnie, bo to ponadczasowa opowieść o żądzy władzy. Reżyser Marek Weiss stworzył więc w Gdańsku aktualny spektakl o ludziach, których zżerają ambicje polityczne. Żeby zrealizować swoje cele, gotowi są popełnić każdą niegodziwość, skwapliwie ukrywając przed światem własne słabości, frustracje i lęki.

Tacy są w Gdańsku lady Makbet i jej małżonek. Żadna z nich monarsza para, bo los przypadkowo dał im szansę znalezienia się na szczycie, a oni postanowili to wykorzystać i bronić potem zdobytych pozycji. Spirala zbrodni, ale i strachu coraz bardziej się nakręca. Dwoje ludzi kurczowo trzymających się władzy świetnie pokazali Katarzyna Hołysz i Vittorio Vitelli.

Gdzie w tej historii miejsce na upamiętnienie Sierpnia ’80? Marek Weiss przypomina, że historia to ciąg okresów panowania złej władzy i protestów przeciw niej. W spektaklu buntują się robotnicy. To oni zamiast lasu birnamskiego podejdą pod zamek tyrana, ukryci za ukwieconą bramą swego zakładu-stoczni jak 30 lat temu. Makbet zginie zastrzelony przez Makdufa, ale to tylko ukłon reżysera w stronę libretta, bo w Gdańsku sprawiedliwość wymierza lud.

Reklama
Reklama

Opera Verdiego nie znosi jednak, gdy przypisuje się jej zbyt konkretne treści. Finałowa scena ma wymiar symboliczny, ale, niestety, wcześniej robotnicy zamontowali na scenie trzy krzyże dla upamiętnienia poległych rodaków. Identyczne jak te pod Stocznią Gdańską.

Ćwierć wieku temu Marek Weiss, inscenizując „Makbeta” w Warszawie, postawił na scenie jeden krzyż. Dziś uwikłałby przez to swą inscenizację w aktualne odniesienia polityczne. Z kolei pomysł z trzema stoczniowymi krzyżami sprawił, że dosłowność zabiła napięcie, spektakl zmienił się w okolicznościową wieczornicę.

Nowy „Makbet” jest jednak artystycznym sukcesem Opery Bałtyckiej, bo dowodzi korzystnych przeobrażeń zespołu w ostatnich latach. Orkiestra pod batutą Jose Marii Florencio grała prawdziwie verdiowskim, miękkim dźwiękiem, nadając przedstawieniu dobre tempo. Rozwija się chór kierowany przez Dariusza Tabisza.

Gdański teatr ma też odwagę zaprosić do tytułowej roli renomowanego włoskiego barytona Viittoria Vitelię i jest mu w stanie zapewnić równorzędną partnerkę jako lady Makbet. Techniczne pułapki trudnej roli Katarzyna Hołysz pokonała z młodzieńczą brawurą. Zaryzykowała i wygrała, co będzie za kilka lat, zobaczymy. To największy nasz talent wokalny ostatnich lat, należy go chronić, a nie pospiesznie eksploatować.

Premiera w Operze Bałtyckiej zakończyła festiwal Solidarity of Arts z okazji 30. rocznicy Sierpnia ’80. Po koncercie Leszka Możdżera i prawykonaniu nowego utworu Pawła Mykietyna na finał pokazano „Makbeta”.

Czy ta XIX-wieczna opera nadaje się do okolicznościowych inscenizacji? Przez lata lekceważony, obecnie „Makbet” jest supermodny. Doceniono, że istota tragedii, a zwłaszcza portrety szekspirowskich bohaterów zostały zachowane. Dzieło Verdiego polubili też inscenizatorzy, którzy w starych operach za wszelką cenę chcą odnajdywać obraz współczesnego świata.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Reklama
Kultura
Ekskluzywna sztuka w Hotelu Warszawa i szalone aranżacje
Kultura
„Cesarzowa Piotra”: Kristina Sabaliauskaitė o przemocy i ciele kobiety w Rosji
plakat
Andrzej Pągowski: Trzeba być wielkim miłośnikiem filmu, żeby strzelić sobie tatuaż z plakatem do „Misia”
Patronat Rzeczpospolitej
Warszawa Singera – święto kultury żydowskiej już za chwilę
Kultura
Kultura przełamuje stereotypy i buduje trwałe relacje
Reklama
Reklama