Tworzy chyba najbardziej uduchowioną, metafizyczną muzykę spośród tego, co można usłyszeć na rockowej scenie. Choć czy to jeszcze rock? To, co robił w Dead Can Dance i później na solowych albumach, trudno zakwalifikować. To eklektyczna mieszanka muzyki dawnej i rocka, etnicznych elementów z najróżniejszych stron świata i elektroniki, transu i cudownych melodii. A jednak z tych tak odmiennych składników powstawała zawsze muzyka spójna, z wizją. Intrygująca i choć melancholijna, a momentami mroczna, to po prostu przepiękna.
Po rozpadzie w 1998 roku grupy, z którą nagrał dziewięć albumów, zaczął działać na własne konto. Nagrał tylko dwie płyty: „Eye of the Hunter" (1999) i „Ark" z ubiegłego roku. Muzycznie nawiązują do tego, co robił z Lisą Gerrard w Dead Can Dance.
Brendan Perry prywatnie jest osobą pogodną: uprawia łucznictwo, interesuje się astronomią oraz uprawą ozdobnych krzewów i drzew. Założył nawet... szkołę samby. – Kojarzę się ludziom ze średniowieczem, atmosferą kościoła albo tajnej sekty. Tymczasem zawsze interesowały mnie afrykańskie instrumenty perkusyjne. Podróżowałem do Afryki, gdzie pokochałem zuluskie rytmy, a także do Brazylii. W Cavan założyłem szkołę samby, bo chciałem coś zrobić dla lokalnej społeczności – mówił w wywiadzie dla naszej gazety.
Perry zapowiedział niedawno, że w przyszłym roku Dead Can Dance wróci z serią koncertów, nie wykluczył też, że powstanie zupełnie nowa płyta formacji. W oczekiwaniu warto posłuchać Perry'ego.
Brendan Perry, Palladium, Wraszawa, ul. Złota 9, bilety: 99 – 129, rezerwacje: tel. 22 827 70 49, piątek (9.09), godz. 20