Kongres był trafioną inwestycją. Podniesie nasze notowania na europejskiej giełdzie, ponieważ Wrocław stał się areną spotkania mistrzów światowej kultury. Obsypanych Oscarami, Polar Prize i Grammy – Pendereckiego, Rybczyńskiego, Bałki, Greenwooda, Aphex Twin, Eno, Kaegi, Furlano, Lupy. Tych, którzy decydowali i będą decydować o przyszłości sztuki.
Europejski Kongres Kultury - czytaj więcej
Imprezy oglądali dyrektorzy festiwali w Edynburgu i Awinionie, ministrowie kultury UE, i to musi mieć wpływ na ich artystyczne oraz finansowe decyzje.
Kilkusetmetrowa kolejka młodych ludzi przed Halą Stulecia nie ustawiła się po bilety na walkę Kliczki czy show Lady Gagi, lecz na koncert Krzysztofa Pendereckiego. Pokazał się jako patron młodych kompozytorów piszących partyturę jutra.
Potęga dźwięku, z jaką uderzył Aphex Twin w kilkutysięczną widownię remiksem twórczości polskiego kompozytora, mało nie zmiotła z estrady orkiestry Aukso, widzów zaś wbiła w fotele. Oszałamiające wrażenie robił na ekranach kalejdoskop przetworzonych portretów autora "Polymorphi". Gdy wiązki laserowego światła cięły przestrzeń hali na barwne płaszczyzny, irlandzki didżej wykrajał z kompozycji "Ofiarom Hiroszimy – Tren" i "Kanonu" najmocniejsze fragmenty i miksował, dając im drugie życie. Utwory wzorowane na Pendereckim pokazały, że wiele musi się jeszcze od niego nauczyć.