Anna Serdiukow: Prace przygotowawcze trwały dwa lata – w tym dokumentacja wsi Zielona położonej 30 kilometrów od Krakowa, do której trafiliście raz przypadkiem, jadąc do rodzinnego Tarnowa.
Anka Sasnal:
To prawda. Oczywiście, to nie był regularny cykl, ale można powiedzieć, że nim rozpoczęliśmy zdjęcia, dwa lata trwały przygotowania do niego.
Wilhelm Sasnal:
Trafiliśmy do miejsca, które nas zafascynowało. Coś nas przyciągało i do tego gospodarstwa, i do tych ludzi, którzy żyją w cyklu przetwarzania wszystkiego, co im wpadnie w ręce. To było niezwykłe – to jest ciągły proces. Oczywiście, trochę trwało, nim osiągnęliśmy swobodę w kontaktach z nimi. Zaczęli nam ufać, cała wieś kibicowała filmowi, ludzie statystowali. Wciąż tam jeździmy. Warto jednak powiedzieć, że to nie jest film o tych mieszkańcach. To film inspirowany historią stosunków polsko-żydowskich, tego jak ta historia rzutuje na kolejne pokolenia, na takie miejsca jak to. Realizując „Z daleka...", uznaliśmy, że muszą się w nim pojawić piękne panoramy lasu, że takie widoki również chcemy pokazać, tym bardziej kiedy odkryliśmy, że nie jest to neutralny obraz, tylko obraz obarczony bardzo silnym kontekstem kulturowym. W ten sposób chcieliśmy pokazać, jak bardzo ta ziemia jest obecna w życiu ludzi oraz to, że w tej ziemi coś jest pod spodem. Od tego nie ma ucieczki.