Historię Pajacyka wystruganego z jednego kawałka drewna każdy zna. Pinokio stworzony został przez Carla Collodiego w 1881 roku. Wtedy to we włoskiej gazecie dla dzieci "Giornale per i Bambini" zaczęły się ukazywać kolejne odcinki jego przygód. Potem pajacyk kolejne pokolenia uczył m.in. tego, czym jest lenistwo i kłamstwo, oraz jaką płaci się za nie cenę.
Wydanie "Pinokio. Historia pajacyka" w przekładzie Jarosława Mikołajewskiego jest jednak o tyle wyjątkowe, że towarzyszą mu malarskie ilustracje rodaka Carla Collodiego - Roberta Innocentiego.
Naprawdę urzekają. Zrobione z rozmachem, surowe, pełne realistycznych szczegółów i z pietyzmem odtwarzanych postaci zupełnie jak, odważę się na to porównanie, na obrazach słynnego Pietera Bruegela Starszego. Poza tym Innocenti zabiera czytelnika tej książki w dzisiejsze realia Toskanii. Tam właśnie w XIX wieku historia Pinokia powstawała. Ilustrator zaopatrzył się w aparat fotograficzny i zjeździł Toskanię wzdłuż i wszerz fotografując jej wioski, zapuszczone wille, pełne brukowanych ulic miasteczka i zarośnięte polne drogi. Wszystko to wniósł potem do malarskiego otoczenia drewnianego pajacyka. Dokumentacja powstawała jednak późną jesienią i zimą, dlatego też na stronach baśni niemal nie ma słońca. Jest cień i mrok, zawierucha, pożółkłe liście. Próżno dopatrywać się słynnych turystycznie, bujnych, toskańskich winnic.
Być może zaangażowanie z jakim artysta zabrał się do współczesnego zilustrowania „Pinokia" wynika z jego empatii dla drewnianego bohatera. Bo czyż dla znawców Pinokia życiorys Roberta Innocentiego nie brzmi znajomo? Malarz urodził się we Florencji. Strasznie wagarował, by ostatecznie całkowicie porzucić szkołę. Próbował radzić sobie sam już jako nastolatek. Nauczył się rysować – i w tej kwestii jest samoukiem do dziś. Talent jest prawdopodobnie tym, co go uratowało. Zaczął zarabiać tworząc plakaty filmowe i teatralne. Outsider zamieszkał w biurze, w studiu animacji w Rzymie. Niezależnie jednak od pobudek, efekt jego pracy nad ilustracjami do „Pinokia" jest taki, że "New Yorker" uznał tę edycję za najpiękniejszą na świecie.
W polskim wydaniu dodatkowa gratka – książkę na współczesny język przełożył Jarosław Mikołajewski, świetny tłumacz i poeta. W ubiegłym roku został wyróżniony Nagrodą Literacką m.st. Warszawy w kategorii poezja (za tom "Zbite szklanki"). Jest też laureatem nagród literackich im. Kazimiery Iłłakowiczówny, św. Brata Alberta, Barbary Sadowskiej oraz Nagrody Nowej Okolicy Poetów. W jego dorobku translatorskim są przekłady utworów Dantego, Petrarki, Michała Anioła, Leopardiego, Montalego, Ungarettiego, Luziego, Penny, Pavesego, Pasoliniego.. Długo można by wymieniać. Opracował też antologię poezji włoskiej dwudziestego wieku „Radość rozbitków". Teraz jest dyrektorem Instytutu Polskiego w Rzymie.