Słońce, czerwony dywan, gwiazdy, Marilyn Monroe patrząca z plakatu na nieprzebrane tłumy przetaczające się po nadmorskim bulwarze Croisette. W Cannes ruszył najsłynniejszy festiwal filmowy świata.
Organizatorzy imprezy lubią mieć w swojej orbicie wielkie osobowości - artystów o wyrazistym charakterze. Na inaugurację wybierają jednak zazwyczaj wystawne hollywoodzkie produkcje, przywożące do Francji ekipę pełną wielkich gwiazd. Tym razem udało im się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: „podkupili" stałego bywalca konkurencyjnego festiwalu w Wenecji - Wesa Andersona.
- To wielka indywidualność amerykańskiego kina, wielbiciel Felliniego i Renoira, wrażliwy i niezależny filmowiec - mówi o Andersonie dyrektor artystyczny festiwalu Thierry Fremaux. - A jego „Moonrise Kingom" jest świadectwem wspaniałej twórczej wyobraźni i wolności.
- Zrobiliśmy ukłon w stronę amerykańskiego kina niezależnego - dodaje legendarny szef imprezy Gilles Jacob.