Korut, wiersze, śmierć

W tragicznym wypadku we Wrocławiu zginął 9 lipca jeden z najciekawszych, jeśli nie najciekawszy poeta swojego pokolenia Tomasz Pułka. Ten fantastycznie zdolny chłopak miał dopiero 24 lata

Publikacja: 22.07.2012 19:00

Korut, wiersze, śmierć

Foto: materiały prasowe Korporacji Ha! Art, Sylwia Paprzycka Sylwia Paprzycka

Red

Kiedy wieszam pranie i na siebie patrzę – moje oczy widzą codzienne umieranie jeszcze pojedynczego ciała, bo jeszcze się mieszczę w tej warunkującej rozstanie powłoce z papieru zwilżonego śliną. Nasze łodzie się miną (grymas uśmiechu), nasze łodzie się mienią (brokat i cekiny).

Jestem przekonany, że nic z tego nie wyjdzie. Zamknąć tego człowieka w jeden krótki tekst to zadanie więcej niż karkołomne. Pisał, nagrywał, kleił tekst, muzykę i obraz, a słowo i język były mu wprost obrzydliwie posłuszne. Operował fantastyczną polszczyzną, wzniosłą, ale nietracącą nigdy kontaktu z nagim życiem. Nawet jego SMS-y i e-maile znamionowała tak potworna lekkość języka, że wielu znanych mi poetów nie osiąga tejże w swoich najbardziej wypoconych dziełkach.

Pływał w języku, fikając fikołki i bawiąc się przy tym świetnie, co nie pozbawiało tych wierszy cięższego kalibru przemyśleń i bolesnej celności. Wiersze pisał migotliwe, lekkie i jakby od niechcenia, a jednak wymykające się czytelnikowi i często prowadzące go na manowce, by zaraz przeskoczyć z nim razem w olśnienie.

Ziemia nie rodzi góry, ziemia rodzi rzekę. Myślę o ryżu i nie mogę zasnąć. Niepotrzebne mi są wymyślne dania.

Kradzież to zakrycie. Liściem, czy owocem? Palę skręty. Za zakrętem dym. I ja pootwierałem te okna.

Jednak mimo czterech książek na koncie („Rewers", „Paralaksa w Weekend", „Mixtape" i „Zespół Szkół") i dwóch w druku (nie licząc wierszy rozproszonych po pismach i portalach) pozostawał przecież 24-latkiem, ciągle emocjonalnie niedojrzałym, poszukującym, bawiącym się formami, które z książki na książkę zmieniał. Denerwował ludzi tym połączeniem talentu i błazeństwa, świadomości pisarskiej i życiowej dziecinady. Nie dawał się umieścić w wygodnej szufladce krytycznej, kolejnymi książkami zaprzeczając sobie z poprzedniego tomiku, rekonstruując swoją dykcję, wywracając ją na nice i puszczając oko do nas, oszołomionych, spodziewających się uderzenia w kompletnie innym miejscu czy innej formie.

Żył krótko, ale biografię miał bogatą. Debiutował w wieku 18 lat, a jego wiersze i on sam pojawiały się na konkursach już wcześniej. Od razu zauważony, enfant terrible polskiej sceny literackiej o wyglądzie niewinnego cherubinka, wygrywał nagrody na turniejach, występował na festiwalach, siejąc zamęt, pijąc, ćpając niemiłosiernie. Jak się szybko okazało, narkotyki nie były tylko nastoletnią rozrywką rozbestwionego paniczyka, ale zarazem chałupniczym lekarstwem na borderline'a i stany depresyjno-maniakalne, by z czasem stać się jednym z leitmotivów tekstów Pułki. Odbicie się od powierzchni i jechanie po bandzie aż do wypadnięcia definiowało go jako człowieka, konesera, twórcę.

Dawid Koteja podarował mi chorzowskie palenie, a ja później pożyczyłem Grzelowi pięć dych (oddał przelewem). Teraz mam dług u Podgórnego i jeszcze dwa mandaty do spłacenia. Takie są moje problemy.

Obok tego wszystkiego chciałbym się zakochać.

Był nadzieją polskiej poezji, która miała przemiksować scenę, spychając z piedestału zadomowionych w roli mistrzów i wielkich brulionowców. Zderzenie pokoleń było nieuniknione, jednak śmierć Tomasza pozbawiła roczniki osiemdziesiąte jednego z najważniejszych twórców.

Wielce szkoda, że czytając to, co napisał w wieku 24 lat, nie będziemy mieli okazji zobaczyć tego, co napisałby w wieku lat 42, kiedy kolejne pokolenia wzięłyby i jego na celownik. I czy na pewno wzięłyby? Czy taki kameleon żonglujący poetykami znalazłby się kiedykolwiek w roli nobliwego klasyka? I czy z siwizną na skroniach mógłby ciągle zmieniać maski, dawać nam prztyczka i wymykać się krytycznym foremkom, paląc grubo korut (neologizm wymyślony przez Pułkę – przyp. red.)? Nigdy się tego nie dowiemy, co jest naprawdę cholernie smutne.

Na święta przyjechałem do domu rodzinnego.

Pomagałem w sprzątaniu i przygotowywaniu potraw.

Żeby zapalić wychodziłem na zewnątrz.

Wiele się dzieje dookoła rzeczy. I mnóstwo jeszcze miejsca mamy w myśleniu.

 

Wiele myślałem o początku rzeczy. I mnóstwo

jeszcze czasu wobec umierania (jest, będzie,

zostało?),

 

lecz przed chwilą słyszałem jak za grubą ścianą

moi rodzice próbują się kochać, nieporadnie

zachowując ciszę.

Od śmierci Tomka jego ostatnią książkę „Zespół szkół" ze strony Korporacji ha! art ściągnęło ponad 60 tys. ludzi, co stawiałoby ją w gronie tegorocznych bestsellerów. Nakładu takiego dawno nie widziała liryka nad Odrą i Wisłą, gdzie tomik poetycki średnio ma egzemplarzy 500. Czy tylko tragiczna śmierć może tak boostować nakład? Jeśli tak, to wolałbym, żeby Tomek wydawał pięćsetkę za pięćsetką aż do setki, niż po śmierci był w PDF-ie na wszystkich kompach. Cytując poetów cybernetycznych z oficyny „Hub Rozdzielczość Chleba", mówię z nimi: „Żegnaj, cudowny wichrzycielu! Nigdy się z tym nie pogodzimy".

Nie do końca wiem jak to opisać:

Dzieci przy grobie. To w czerwonej kurtce puka w tablicę, to z drugiej strony spokojnie pyta – „Kto tam?".

Użyte w tekście fragmenty wierszy pochodzą z tomu Tomasza Pułki „Cennik", który ukaże się w tym roku nakładem wydawnictwa WBPiCAK.

Kiedy wieszam pranie i na siebie patrzę – moje oczy widzą codzienne umieranie jeszcze pojedynczego ciała, bo jeszcze się mieszczę w tej warunkującej rozstanie powłoce z papieru zwilżonego śliną. Nasze łodzie się miną (grymas uśmiechu), nasze łodzie się mienią (brokat i cekiny).

Jestem przekonany, że nic z tego nie wyjdzie. Zamknąć tego człowieka w jeden krótki tekst to zadanie więcej niż karkołomne. Pisał, nagrywał, kleił tekst, muzykę i obraz, a słowo i język były mu wprost obrzydliwie posłuszne. Operował fantastyczną polszczyzną, wzniosłą, ale nietracącą nigdy kontaktu z nagim życiem. Nawet jego SMS-y i e-maile znamionowała tak potworna lekkość języka, że wielu znanych mi poetów nie osiąga tejże w swoich najbardziej wypoconych dziełkach.

Pozostało 85% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"