To zasługa krakowskiego Festiwalu Muzyki Polskiej, że wydobył z zapomnienia Józefa Michała Ksawerego Poniatowskiego. W XIX stuleciu zyskał on sławę nie dzięki rodzinnym koneksjom, ale pięknemu głosowi. Jako śpiewak odnosił sukcesy we Francji i Włoszech. I choć w dziedzinie kompozycji pozostał amatorem, to napisał 12 oper do tekstów włoskich lub francuskich, które wystawiano na najlepszych scenach.
Sława bywa jednak ulotna i zapadł potem w niebyt. A badaczy historii bardziej interesował jego ojciec Stanisław Poniatowski, którego stryj, bezdzietny król Polski, szykował na swego następcę. On wszakże wyjechał do Włoch po upadku Konstytucji 3 maja i osiadł. Tam pewną szewcową bitą przez męża otoczył opieką tak skuteczną, że miał z nią pięcioro dzieci. Józef otrzymał imię po stryju, księciu Pepi.
W dojrzałym życiu Józef Michał Ksawery zajął się polityką, od Napoleona III otrzymał tytuł senatora. Teraz wraca jako kompozytor. W 2011 r. na Festiwalu Muzyki Polskiej wykonano operę „Pierre de Médicis", właśnie ukazała się płyta z fragmentami tego koncertu.
To ponoć najlepsze dzieło Poniatowskiego. Prapremiera odbyła się w 1860 r. w Paryżu, dziewięć lat później wystawiono je z sukcesem w La Scali.
„Pierre de Médicis" jest typową romantyczną operą historyczną. Tytułowy Piotr Medyceusz (postać autentyczna) rywalizuje tu z bratem o względy Laury, co nie ma zbytniego pokrycia w faktach. Są w utworze efektowne sceny baletowe i chóralne, epizod w klasztorze i w oberży oraz tragiczny finał.