Artur Andrus - rozmowa

?Artur Andrus o swoim sukcesie fonograficznym, współczesnym kabarecie i wywiadzie z Wojciechem Młynarskim przeprowadzonym wierszem

Publikacja: 23.11.2012 15:58

Artur Andrus - rozmowa

Foto: materiały prasowe

Wszystko wskazuje na to, że pana album „Myśliwiecka" będzie największym płytowym bestsellerem roku. Czy oblegają pana już groupies, demoluje pan hotele, wyrzuca z nich przez okno telewizory, jak na prawdziwą muzyczną gwiazdę przystało?

Zobacz na Empik.rp.pl

Artur Andrus:

Groupies już się pojawiły, i to dawno, ale są dosyć spokojne. Doszedłem nawet do wniosku, że takie groupies, jaki artysta. Temperament mają po mnie: nie krzyczą, nie wrzeszczą. Nie niszczą garderoby, bo są tak oszczędne jak ja. Co do hoteli, parę osób już mi podpowiadało, że powinienem coś zdemolować. Może jak będzie trzeba podgrzać sprzedaż płyty — bo jak się już nie sprzedaje, podobno warto wykonać jakiś gwałtowny ruch. Na razie się sprzedaje – to hoteli nie demoluje.

(...)

Możemy się teraz spodziewać fali takiej twórczości?

Fali mojej twórczości nie będzie, bo tak jak przez kilka lat zbierałem piosenki wydane na płycie, tak równie długo będę zbierał następne. Piszę, jak jest konkretne zamówienie – program telewizyjny, estradowy. Gdy zaczynałem pracę w Trójce, Jacek Janczarski mawiał, że wena spływa na niego w chwili przyjęcia zaliczki.

Tak w ogóle, powinienem pana przeprosić, że nie rozmawiamy wierszem, tak jak pan zrobił pierwszy radiowy wywiad z Wojciech Młynarskim. Improwizował pan wtedy?

To, że odważyłem się zadać pytanie wierszem Młynarskiemu, uważam dziś za bezczelność. Oczywiście, że się przygotowałem. Pytanie napisałem w rytm felietonu „Miłe Panie i Panowie bardzo mili". To było wymyślone troszkę w rozpaczy. Bardzo chciałem poznać Wojciecha Młynarskiego i szukałem pretekstu do rozmowy z człowiekiem, którego uważam za swojego mistrza. Bałem się być banalny, dlatego wymyśliłem wierszowaną formę. Młynarski odpowiedział napisanym właśnie świątecznym utworem i zrobiła się kilkuminutowa rozmowa. Prawdę mówiąc, nie wiedziałem, że spowoduję w swoim życiu takie zamieszanie. Od razu zaproponowano mi audycję w Czwórce.

Mówi pan, że jest rodowitym warszawianinem urodzonym w Sanoku, ale źródła podają, że urodził się pan w Lesku.

Powiem więcej: urodziłem się w Lesku, a wychowywałem kilkaset metrów od Jeziora Solińskiego. Jednak z Sanokiem się najbardziej zżyłem. Tam chodziłem do podstawówki i liceum, zetknąłem z klimatem galicyjskiego miasteczka. Z przeszłością polską, ukraińską, austriacką i żydowską. W Sanoku jest cerkiew, co nie w każdym polskim mieście się zdarza. Potem dowiedziałem się, że tworzy u nas Zdzisław Beksiński, a w miejscowym muzeum są jego obrazy i jedna z największych kolekcji ikon w Europie. Największy wpływ mieli jednak na mnie ludzie – kresowi, o zdecydowanie zdystansowanym stosunku do życia. Dlatego, kiedy przyjechałem na studia do Warszawy, długo nie potrafiłem się pozbierać. Przez kilka pierwszych lat, chociaż pociąg do Sanoka jechał kilkanaście godzin, co dwa tygodnie, najrzadziej, musiałem wracać w rodzinne strony i pobyć tam, choć przez trochę soboty i niedzieli. Nigdy nie miałem małomiasteczkowego kompleksu. Warszawę polubiłem, bo spotkałem m.in. Stefanię Grodzieńską i Marię Czubaszek. No i znalazłem pracę.

Czy idąc na studia dziennikarskie, myślał pan o radiu?

Zdecydowałem się zdawać na dziennikarstwo tylko dlatego, że egzaminy były wcześniej niż na innych wydziałach. Zacząłem w 1990 r., w okresie gwałtownych przemian, co sprawiło, że na drugim roku wszyscy z nas już pracowali w mediach. Radia nie brałem pod uwagę, bo się na nim nie wychowałem. Raczej myślałem o telewizji, żeby mama była zadowolona, że ma sławnego syna, i żeby dzwoniły do niej z gratulacjami jeszcze bardziej zadowolone ciotki. Dopiero w Rozgłośni Harcerskiej zobaczyłem, że radio jest dla mnie.

A słuchał pan „Powtórki z rozrywki" w dzieciństwie?

(...)

Cały wywiad jutro w Serwisie Kulturalnym rp.pl

rozmawiał Jacek Cieślak

Bio

Rocznik 1971. Satyryk, człowiek kabaretu, konferansjer, dziennikarz radiowej Trójki, współredaktor jej programów „Powtórka z rozrywki" i „Akademia rozrywki", znany również ze „Szkła kontaktowego" w TVN. Gospodarz kabaretowych spotkań w Piwnicy pod Harendą, Przechowalni i Piwnicy pod Baranami. Autor zbioru wierszy „Popisuchy". Opublikował płyty „Myśliwiecka" i „Łódzka". Zainspirował postać w sztuce „Trąbka dla gubernatora" kabaretu Potem.

j.c.

Wszystko wskazuje na to, że pana album „Myśliwiecka" będzie największym płytowym bestsellerem roku. Czy oblegają pana już groupies, demoluje pan hotele, wyrzuca z nich przez okno telewizory, jak na prawdziwą muzyczną gwiazdę przystało?

Zobacz na Empik.rp.pl

Pozostało 94% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"