Cekiny nabierają patyny

Nawet niezależni, alternatywni artyści nie boją się obciachu i decydują się na współpracę z muzykami, którzy kojarzą się z kiczem

Publikacja: 09.12.2012 15:26

Violetta Villas, Kazik i... Jimi Hendrix

Violetta Villas, Kazik i... Jimi Hendrix

Foto: EAST NEWS

Największą sensacją na płycie „Wilk", drugim albumie tria Kim Nowak współtworzonego przez „Fisza" i „Emade", czyli braci Waglewskich, jest udział w nagraniu „Prosto w ogień" Izabeli Skrybant-Dziewiątkowskiej, wokalistki Tercetu Egzotycznego.

Z jednej strony przez wiele lat była wręcz symbolem złego smaku, z drugiej zaś – twarzą zespołu, który w nudnych czasach PRL oferował Polakom egzotyczną rozrywkę spod znaku meksykańskiego puebla.

Gdyby bracia Waglewscy byli starsi i jeszcze kilkanaście lat temu zdecydowali się na podobną współpracę, zostaliby pewnie przez własne środowisko zlinczowani. Nie uszłoby to na sucho nawet ich ojcu Wojciechowi Waglewskiemu, który jest jedną z najbardziej poważanych osób na polskiej muzycznej scenie. Tymczasem w czasach, kiedy wraca retro – a Kim Nowak nawiązuje do początków kultury pop nawet nazwą inspirowaną amerykańską aktorką – wszystko staje się możliwe. Nie ma żadnych tabu i ograniczeń.

Wibrato retro

– Kiedy nagrywaliśmy piosenkę „Prosto w ogień", zależało mi na głosie kojarzącym się z latami 60., 70., muzyką country: chodziło o timbre i charakterystyczne wibrato – mówi Bartek „Fisz" Waglewski. – Nie byliśmy pewni, czy pani Izabela zgodzi się na nagranie z zespołem garażowym, dlatego napisaliśmy do niej tradycyjny list – na papierze.

Artystka przyjęła jednak zaproszenie, spodobała się jej tonacja piosenki. – Bardzo się ucieszyliśmy, bo połączenia artystów niekojarzonych ze sobą, duety muzyków skrajnie różnych bywają intrygujące dla słuchaczy – dodje „Fisz".

„Fisz" wskazuje m.in. na płytę folkowego Johnny'ego Casha. Jeszcze niedawno muzycy rockowi go wyśmiewali. Sytuacja zmieniła się po premierze albumu zrealizowanego przez Ricka Rubina, producenta najważniejszych płyt z kręgu ciężkiego grania. Casha lubi dziś na przykład Muniek Staszczyk.

– W twórczości Tercetu był kicz, ale trudno powiedzieć, że wyłącznie – kontynuuje „Fisz". – Śpiewał m.in. pieśni cygańskie, szerzej nieznane, bardzo pięknie wykonane. Myślę też, że teraz Tercet, który kiedyś kojarzył się z kiczem, można uznać nawet za zespół alternatywny. Nie był przecież pupilkiem mediów w poprzednim systemie. Radio i telewizja go nie promowały. Między innymi z tego powodu nie znałem dobrze jego dorobku. Kojarzyłem trio raczej ze stylizacjami i specyficznymi kostiumami. Generalnie nie podoba mi się brak komunikacji między różnymi pokoleniami muzyków, wykonawcami różnych gatunków. Uważam, że trzeba zasypywać podziały.

Platynowe włosy

Drogę braciom Waglewskim przetarł zespół Kult. Do nagrania „Kochaj mnie, a będę twoją", międzywojennego przeboju Henryka Warsa i Andrzeja Własta, zaprosił Violettę Villas. Piosenka ukazała się na albumie „Tata Kazika 2". Grupa Staszewskiego wykorzystała w nagraniu melodramatyczny potencjał polskiej diwy. Oficjalny teledysk nie powstał, ale fani zmontowali go sami w stylu filmów Federica Felliniego, wyeksponowali w nim operetkowy makijaż i burzę platynowych włosów pani Violetty.

Jak wspominał w jednym z wywiadów Kazik Staszewski, pomysł zaproszenia Villas do współpracy zaproponował Piotr Morawiec.

– Płyta była już dawno gotowa, a my czekaliśmy, kiedy w końcu uda się nagrać panią Violettę – mówił Kazik Staszewski. – Pojechałem do jej domu w Magdalence i przetrzymała mnie przy furtce około 40 minut. W końcu wyszła – w białym futrze. Zazwyczaj jestem dość bezpośredni w kontaktach z ludźmi z branży muzycznej, również wobec starszych nie odczuwam tremy, wtedy jednak było inaczej: zrozumiałem, co to znaczy legenda gwiazdy. Również dlatego, że pani Violetta była bardzo przekonana o swoim gwiazdorstwie. Po prostu cały czas czułem się jak uczniak.

Villas zapytała Staszewskiego, czy jest tym samym Kazikiem, który śpiewa „Wszystkie artystki to prostytutki" – pomyliła bowiem tytuł, który brzmi „Wszyscy artyści to prostytutki". Zgodziła się jednak na duet i wykonała partię portowej dziwki. Zaśpiewała wspaniale już za pierwszym razem.

– Ale gdy wyszła ze studia, stwierdziła, że coś jest źle – mówi Staszewski. – Nie było wtedy jeszcze komputerów, więc nieakceptowaną przez nią wersję trzeba było skasować i nagrać na nowo na jedyny ślad, który nam został na taśmie. Dopiero 13. próbę uznała za poprawną. Kompletnie nie wiedziałem, o co chodzi, bo wszystkie uważałem za wspaniałe.

Szlagier „Kochaj mnie, a będę twoją" do dziś pozostaje w ścisłym repertuarze Kultu. Grupa wykonywała go również podczas tegorocznego tournée w listopadzie.

Skojarzeniami z kiczem posłużył się także Goran Bregović, kiedy po rozstaniu z Kayah szukał wokalisty do duetu na drugiej polskiej płycie. Znał wielu naszych wokalistów, bo spotykali się na Międzynarodowych Wiosnach Estradowych w Poznaniu, jeszcze w PRL. Za nic na świecie nie chciał jednak zaśpiewać z Czesławem Niemenem, choć wiedział, że to naprawdę wielki artysta. Wybrał natomiast Krzysztofa Krawczyka.

Sukces countrymana

– Goran wcale nie ukrywał, że chciał wziąć countrymana, który nie mieszka w Warszawie, jest ludowym, rodzinnym śpiewakiem, takim, którego, gdy idzie ulicą, ludzie nie oplują, tylko powitają uśmiechem – wspomina Krawczyk. – To było po tym, jak występowałem w programie „Disco relaks". Śpiewałem muzykę do tańca i pseudowłoskie numery. Oprócz Smolenia, Rosiewicza i innych pokazywali się tam sami amatorzy, schlebiający niewybrednym gustom części polskiej publiczności. To dlatego disco polo cieszyło się tak dużą popularnością. „Sprzedałem" swój image za pieniądze. Kupiłem za to dom, ogród, dwa samochody. Pamiętam, że oprócz Niny Terentiew nikt nie chciał ze mną rozmawiać. Nikogo nie interesowało, czy umrę z głodu, czy będę dalej śpiewał. Dla dziennikarzy już sama obecność w discopolowym programie to było coś takiego, jakbym umaczał się w kupie gnoju.

Jednak po sukcesie polsko-jugosławiańskiego duetu z Krzysztofem Krawczykiem zaśpiewały m.in. Edyta Górniak, Ania Dąbrowska. Komponowali dla niego Smolik, Robert Gawliński i muzycy Myslovitz.

– Ludzie uwielbiają spotkania muzyczne typu crossover, gdy mieszają się różne gatunki – mówi Marek Sierocki, prezenter muzyczny i producent albumów. – Bardzo często mocnym akcentem takich duetów jest właśnie kicz. Warto zresztą zwrócić uwagę, że to pojęcie w muzyce względne. Często to, co kiedyś było przez niektórych wyśmiewane, wykpiwane, po latach nabiera patyny, szlachetnieje albo zaczyna się podobać, również na zasadzie sentymentu. Kicz oswaja też moda retro i stylizacje na dawne gwiazdy.

Tak buduje karierę Lana Del Rey. Przykłady można mnożyć. Niedawno Placido Domingo zaprosił do duetu Francuzkę Zaz,  Luciano Pavarotti śpiewał z wieloma gwiazdami pop, a Montserrat Cabelle z Freddiem Mercurym, który również był uosobieniem kiczu. Wcześniej Marc Almond z Soft Cell przypomniał Gene'a Pitneye'a, amerykańskiegogwiazdora lat 60. polskiego pochodzenia. Niesłabnącym powodzeniem w klubach i na prywatkach cieszą się Boney M. i Modern Talking.

Kto będzie następnym uszlachetnionym mistrzem kiczu? Może Michał Wiśniewski?

Największą sensacją na płycie „Wilk", drugim albumie tria Kim Nowak współtworzonego przez „Fisza" i „Emade", czyli braci Waglewskich, jest udział w nagraniu „Prosto w ogień" Izabeli Skrybant-Dziewiątkowskiej, wokalistki Tercetu Egzotycznego.

Z jednej strony przez wiele lat była wręcz symbolem złego smaku, z drugiej zaś – twarzą zespołu, który w nudnych czasach PRL oferował Polakom egzotyczną rozrywkę spod znaku meksykańskiego puebla.

Pozostało 94% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"