Rockowy rozrabiaka na szczycie

Dave Grohl długo żył w cieniu Kurta Cobaina. Teraz wszystkie reflektory skierowane są na niego - pisze Jacek Cieślak

Publikacja: 15.03.2013 23:00

12 grudnia 2012. Świątynia rocka Madison Square Garden. Finał charytatywnego koncertu dla ofiar huraganu Sandy. Zagrali już Stonesi, finał jak zwykle należy do sir Paula McCartneya. Tamtego wieczoru zrezygnował z ulubionej, solowej roli.

Zobacz na Empik.rp.pl

– Znalazłem się chyba w samym centrum comebacku Nirvany – krzyczał z estrady eks-Beatles. – Panie, panowie: Dave Grohl i Krist Novoselic!

Macca już wcześniej ujawniał chęć wspólnego grania z Grohlem, którego uważa za jednego z najbardziej inteligentnych i wpływowych rockowych muzyków. Potwierdził tę jego wyjątkową pozycję wspólnym hardrockowym jamem „Cut Me Some Slack". Piosenka wykonana po raz pierwszy na charytatywnej imprezie ozdobiła album „Sound City: Real To Real", będący benefisem Grohla. Zaśpiewali z nim również: Stevie Nicks z Fleetwood Mac, Trent Reznor z Nine Inch Nails, Corey Taylor z Slipknot oraz muzycy Rage Against The Machine.

Zobacz galerię zdjęć

Grohl był też fetowany w programie Davida Lettermana. Nakręcono o nim film dokumentalny. Ukazała się poświęcona mu książka „Oto moje powołanie" napisana przez Paula Brannigana. Nareszcie wyszedł z roli byłego perkusisty Nirvany, który użera się z wdową Kurta Cobaina, Courtney Love o zaległe tantiemy.

Wolność w furgonetce

Grohl uznawany za rockowego intelektualistę, prowadzącego najbardziej prestiżowe gale w przewrotnym stylu Franka Zappy, do dziś pielęgnuje w sobie pierwotne instynkty rockowego rozrabiaki. Lubi opowiadać, że przełomowym wydarzeniem była dla niego wyprawa na film AC/DC „Let There Be Rock".

– Wtedy po raz pierwszy poczułem, że jestem pieprzonym punkiem i mam ochotę roznieść świat na strzępy. Usłyszałem muzykę, która wywołała we mnie chęć rozpierduchy! – wspomina.

Nadal uwielbia spotkania, a i bliższe poznanie uświetnić tacą jagermeistra i prowokacyjną zaczepką: albo ty mnie siekniesz w kły, albo ja ciebie. Postawieni przed takim wyborem zazwyczaj głupieją, z czego tłumaczy ich tylko duża ilość wypitego alkoholu. Szybko tego żałują, ponieważ Grohl uderza pierwszy. Inna sprawa, że tak ekscentrycznie zadzierzgniętą przyjaźń potrafi czule celebrować.

Jest rockowym rozrabiaką w starym stylu. Grając w Nirvanie, nie był aniołkiem, ale brania heroiny i gnicia w narkomańskim barłogu, zwłaszcza gdy stała na przeszkodzie koncertowania, nigdy nie popierał. Stało się to powodem licznych scysji z Kurtem Cobainem. Zawsze trzymał się z dala od najgorszych pokus, dlatego dziś może pochwalić się wartym dwa miliony domem pod Los Angeles i małżeństwem z producentką MTV Jordyn Blum.

Zobacz występ Dave Grohla z Paulem McCartneyem podczas charytatywnego koncertu dla ofiar huraganu Sandy

Nazwisko Grohl wymyślił pradziadek, który wraz z żoną Anną wyemigrował do Ameryki ze Słowacji. Ponieważ to oryginalne, słowiańskie było powodem wielu rasistowskich zachowań i pogardy, zmienił je na brzmiące po amerykańsku. Rodzice stanowili wybuchową mieszankę. Ojciec był konserwatystą, zaś matka wolnomyślicielką. Połączyła ich miłość do beatników. Tata w przypływie dobrego humoru opowiadał, jak próbował go poderwać sam Ginsberg. Bezskutecznie.

Ojciec zasłynął jako dziennikarz relacjonujący antywojenne demonstracje. Stał się gwiazdą i zaczął pisać przemówienia dla prominentnych polityków. Gdy woda sodowa uderzała mu do głowy, zostawił rodzinę, a mały Dave dojrzewał w aurze typowej dla wielu przyszłych gwiazd – jako półsierota.

Zaczął punkować i eksperymentować. Wzorując się na narkomanach z dokumentu „Dzieci z Dworca Zoo", z pomocą igły i atramentu wytatuował sobie na przedramieniu logo zespołu Black Flag. Dołączył też do zespołu, który mieszkańcom lokalnego domu opieki społecznej grał stare rockowe kawałki – w zamian za darmowy dostęp do alkoholu. Muzyczną szkołą stał się jednak słynny hardcorowy The Scream, z którym przez trzy lata, w zwykłej furgonetce, objeżdżał kluby i sale koncertowe Ameryki. Dziewczyna z tamtych lat zwykła mówić o Grohlu, że został wychowany w furgonetce przez wilki.

– Zawsze fascynowały mnie furgonetki koncertowe – wspomina. – Wyobrażałem sobie, że to mobilne domki na drzewie. Oznaczyły wolność! Z siedmioma dolarami w kieszeni podróżowałem do miejsc, o których nawet mi się nie śniło.

– Dave od początku odnalazł się w koncertowym stylu życia – mówi Franz Stahl z The Scream. – Był hiperaktywny, wskakiwał, zeskakiwał ze stołka za perkusją, jakby właśnie wypił cztery litry coca- -coli. Od początku wiedziałem, że ten szczeniak będzie gwiazdą.

Szaleni drwale

Kolejne zadanie było następujące: polecieć do Amsterdamu za sto dolarów i uzbierać tyle pieniędzy na koncertach, by móc wrócić. Grał w squatach i komunach hipisowskich, szybko przekonując się, że Europa oferuje więcej wolności niż mówiąca o niej ciągle Ameryka. Wizytę na Starym Kontynencie upamiętnił tatuażem zaczerpniętym z okładki czwartego albumu Led Zeppelin. Był jak dobra wróżba, bo wkrótce dowiedział się, że pewien coraz bardziej znany zespół o nazwie Nirvana szuka nowego perkusisty.

Gdy zobaczył przyszłych kolegów na okładce płyty „Bleach", pomyślał, że to szurnięci drwale. Mimo to wykonał telefon. Stał się impulsem do niesamowitej kariery, choć Grohl zawsze stara się mówić o niej w stonowany sposób. Prostuje legendę lidera i wyssane z palca anegdoty. Tłumaczy, że to nieprawda, jakoby Kurt zastawił w komisie broń ojca, by kupić pierwszą gitarę. I wcale nie mieszkał pod mostem.

– Może mam wybiórczą pamięć, ale nie chcę myśleć o Kurcie jak o oderwanym od rzeczywistości geniuszu ze skłonnościami samobójczymi – mówi. – Był miłym gościem, zaś Nirvana jest dla mnie czymś ważniejszym niż dla was. To nie logo, podkoszulek czy znane zdjęcie. To bardzo osobiste doświadczenie. Byłem wtedy smarkaczem, wzięto nasze życie jak swoje i przewrócono  do góry nogami. A potem złamano nam serca.

Dziennikarze szybko przekonali się, jaki jest wkład Grohla w muzykę. Pisali, że dzięki niemu Nirvana stała się koncertową bestią. To Dave przeistoczył zespół w muzyczny wulkan. Gdyby skupiał się na samych skandalach – nic by z tego nie było. Ciężko pracował.

– Mój dzień zaczynał się pomiędzy piętnastą a szesnastą – opowiada. – Ruszaliśmy do pobliskiego sklepu po parówki w cieście i fajki, po czym próbowaliśmy do północy. Jamowaliśmy. Tak rodziły się nasze piosenki.

Gdy zespół podpisał kontrakt z wytwórnią Geffen, która miała w swoich szeregach Guns N'Roses, Whitesnake i Cher, otrzymał ponad 200 tysięcy dolarów zaliczki i nagrał przełomowy album „Nevermind", który stał się fundamentem nowego stylu grunge. Cobain zapowiadał zespół następująco: – Jesteśmy sprzedawczykami z wielkiej wytwórni.

Ale hit „Smells Like Teen Spirit" miał siłę rażenia totalną. „W tym roku nie będzie lepszego albumu" – donosiły media w 1991 r.

Poczucie winy

– Miałem szczęście, że to nie na mnie skupiała się uwaga wszystkich zainteresowanych grupą – zwierzał się Grohl po tym, jak w 1992 r. trio zdetronizowało na amerykańskiej liście przebojów Michaela Jacksona.

Cobaina pokonała skłonność do zapadania w nirwanę po zażyciu heroiny. W biografii grupy mówił o Kurcie i Courtney Love bez pardonu: „Moim zdaniem osoby, które robią takie rzeczy tylko po to, żeby doprowadzić się do stanu bezużyteczności i ślinić się jak pieprzone niemowlaki, są żałosne. Ktokolwiek ma podobne pomysły, jest idiotą".

Na koncertach Cobain nie kontaktował. Krok po kroku doprowadzał się do śmierci.

– Kiedy Kurt odszedł, zacząłem sobie zadawać pytanie: po co jest muzyka, po co ja jestem? – mówi Grohl. – W końcu doszło do mnie, że nie mogę myśleć o tym, co sądzą o mnie inni. Zrozumiałem, że najważniejsze jest granie. Wtedy zniknęło poczucie winy za śmierć przyjaciela, której nie mogłem zaradzić, poczucie winy za to, że żyję.

Demówkę Foo Fighters, swojego nowego zespołu, kolportował dumnie – anonimowo. Docenił jej wartość i poinformował o grupie jako pierwszy Eddie Vedder z Pearl Jam. Nowa muzyka Grohla od początku zwracała uwagę niesamowitą emocjonalnością. Tym razem jednak zdecydował się na rolę gitarzysty. Jako perkusista powrócił dopiero w szeregach Queens of the Stone Age. Z Johnem Paulem Jonesem (Led Zeppelin) założył supergrupę Them Crooked Cultures. Jednak to z Foo Fighters przebił sukces Nirvany. W położonym w rodzinnych okolicach Reading, gdzie gościł 10 lat wcześniej, zagrał dla 40 tysięcy fanów.

– Biorąc pod uwagę, że wszystko zaczęło się od amatorskiej taśmy, możliwość usłyszenia 40-tysięcznego chóru śpiewającego moją piosenkę uważam za nie lada osiągnięcie i przeżycie – powiedział Grohl.

12 grudnia 2012. Świątynia rocka Madison Square Garden. Finał charytatywnego koncertu dla ofiar huraganu Sandy. Zagrali już Stonesi, finał jak zwykle należy do sir Paula McCartneya. Tamtego wieczoru zrezygnował z ulubionej, solowej roli.

Zobacz na Empik.rp.pl

Pozostało 97% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla