Pat Metheny gra jak orkiestra

Wirtuozowskie interpretacje kompozycji nowojorskiego awangardzisty proponuje sławny gitarzysta - pisze Marek Dusza

Publikacja: 06.06.2013 09:15

Pat Metheny każdą kompozycję Johna Zorna aranżuje inaczej.

Pat Metheny każdą kompozycję Johna Zorna aranżuje inaczej.

Foto: WARNER

Są niemal rówieśnikami. Obaj mają oryginalne, czasem szalone pomysły i siłę, by je wcielić w życie. Laureat dwudziestu nagród Grammy, najpopularniejszy obecnie jazzman Pat Metheny i niepokorny twórca nowej muzyki żydowskiej John Zorn mieszkają w Nowym Jorku. Dopiero kilka lat temu nawiązali kontakt mailowy, a przy realizacji tego albumu spotkali się po raz pierwszy.

Zobacz na Empik.p.pl

Jak się okazało, Metheny interesuje się muzyką Zorna, od kiedy zaczął nagrywać własne płyty, a Zorn z zaciekawieniem słuchał albumów wytwórni ECM w latach 70. i przy okazji odkrył także Metheny'ego. Podsunął mu swoje kompozycje z nowego cyklu „Masada Book Two – The Book of Angels".

Od 2005 r. jego wytwórnia Tzadik Records wydaje albumy z kolejnymi utworami w wykonaniu różnych zespołów. Seria zaczęła się od tria Jamiego Safta. Swój album „Balan: Book of Angels Vol. 5" nagrał The Cracow Klezmer Band, czyli dzisiejszy Jarek Bester Quartet.

Najważniejszym dotąd wydawnictwem był „Zaebos: The Book of Angels Vol. 11" nagrany przez trio Medeski Martin & Wood. Ale tak utytułowanemu artyście jak Pat Metheny John Zorn jeszcze swoich kompozycji nie polecał.

Metheny jest perfekcjonistą we wszystkim, co robi. Sześć kompozycji Zorna w albumie „TAP: John Zorn's Book of Angels Vol. 20" potraktował jak osobne dzieła. Każde zaaranżował i wykonał w innym stylu. Wszystkie utwory nagrał sam, nakładając partie gitar, basu, fortepianu, bandoneonu, trąbki skrzydłówki i marimby. Później perkusyjne rytmy dograł Antonio Sanchez.

Album otwiera temat „Mastema" wykonany w rockowym stylu będącym syntezą brzmienia elektrycznych gitar znanych z Pat Metheny Group i eksperymentalnego albumu „Zero Tolerance for Silence".

Mimo tych odniesień znawcy twórczości Pata Metheny'ego będą kręcić głową ze zdziwieniem. Utwór brzmi, jakby wykonywała go orkiestra złożona z gitarzystów solistów improwizujących na wyścigi, inspirujących się pomysłami. Słuchaczy wciągnie oniryczny rytm i melodyjny klezmerski motyw.

Balladę „Albim" zaczyna solo gitary akustycznej, do którego dołączają inne instrumenty Metheny'ego: gitara elektryczna, bas, bandoneon i perkusyjne przeszkadzajki. Charakterystyczne dla kompozycji Zorna motywy tradycyjnej muzyki żydowskiej znajdziemy w „Tharsis" oraz w nieco patetycznym temacie „Sariel". Tu Pat nałożył akordy różnych gitar, by w finale stworzyć brzmienie dużego zespołu. „Phanuel" jest pełny poetyckiej niepewności i tęsknoty za absolutnym pięknem, co wyraża sugestywnie ujmująca melodia.

Na koniec znakomity gitarzysta proponuje szaloną wizję próby czy też soundchecku w „Hurmiz". To zabawa w mieszanie dźwięków, zmiany rytmów i dzikie harmonie, po prostu free jazz z sonorystyką za pan brat.

To jeden z najoryginalniejszych albumów w dyskografii Pata Metheny'ego i jeden z najlepszych w katalogu dzieł Johna Zorna. Trzeba go znać, żeby móc dyskutować o współczesnej muzyce, nie tylko jazzowej.

Pat Metheny, TAP: John Zorn's. Book of Angels Vol. 20. Nonesuch/Tzadik/Warner, 2013.

Kultura
Nie żyje Ewa Dałkowska. Aktorka miała 78 lat
Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem
Kultura
Meksyk, śmierć i literatura. Rozmowa z Tomaszem Pindlem
Kultura
Dzień Dziecka w Muzeum Gazowni Warszawskiej
Kultura
Kultura designu w dobie kryzysu klimatycznego