- Najbardziej w życiu bałem się pustych sal kinowych na moich filmach. Dzisiejszy wieczór jest dla mnie bardzo ważny, bo sala jest pełna – mówił Stanisław Jędryka.

- W książce „Miłości mojego życia" pisze pan, że najczęściej słyszy pan słowa: wychowałem się na pana filmach. Ale, jak sam pan przyznaje, nie chciał pan nikogo wychowywać – rozpoczął prowadzący uroczystość Paweł Sztompke. - Trudno, przepadło. Wychowałem się na pana filmach, podobnie jak wielu tutaj: 30-, 40-, a nawet 50-latków. Z pana filmów czerpiemy dobre wartości, wielką prawość i siłę. Dziękujemy, że jest pan z nami!

Obawa u puste sale kinowe wydaje się niezwykłe u reżysera, którego filmy i seriale znają wszyscy Polacy. Ciepłe, serdeczne życzenia jubilatowi złożył prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich Jacek Bromski. - Stasiu, chciałbym w imieniu środowiska filmowego złożyć ci jak najlepsze życzenia zdrowia, szczęścia i pogody ducha – mówił Bromski Sala przyjęła jego słowa wielkim aplauzem. - Film jest całym moim życiem. To brzmi przewrotnie w ustach człowieka, który od 23 lat nie zrobił filmu - mówił Jędryka.

Bohater wczorajszej uroczystości przyznał, że słowa „wychowałem się na pana filmach" słyszy bez przerwy. Ostatnio nawet w kasie kina Kultura, kiedy wybrał się na film „W imię" Małgorzaty Szumowskiej. Zdradził, że długo zastanawiał się nad wyborem filmu na swój jubileusz. Myślał na początku o swoim debiucie, „Domu bez okien", który miał premierę na festiwalu w Cannes. Nie jest tajemnicą, że reżyser najbardziej ceni sobie trzy filmy w pewnym stopniu autobiograficzne, które zresztą dostały największą liczbę nagród na polskich i międzynarodowych festiwalach.

Co ciekawe, scenariusze napisali inni autorzy. - Najbliższy mojemu sercu są „Zielone lata", gdyż jego akcja dzieje się w moim rodzinnym Sosnowcu przed i po wybuchu II wojny światowej. Pewne podobieństwa można znaleźć również w „Końcu wakacji", który to film jest adaptacją powieści Janusza Domagalika. Te wakacje w zadymionym Sosnowcu, to część mojego życia – mówił jubilat. Ostatecznie zdecydował się jednak na film „Do góry nogami" z 1982 roku, który dostał srebrny medal na festiwalu filmowym w Moskwie. - To film i dla dzieci, i dla widzów dorosłych, z dziecięcymi aktorami – wyjaśnił swój wybór reżyser, znany z wyjątkowej ręki do reżyserowania dzieci.