Nie wiadomo, kiedy jedyny w Polsce kataryniarz wróci na Stare Miasto. Czeka na przeszczep wątroby. – Takich symboli Warszawy nie wolno lekceważyć – uważa piosenkarka Magda Umer, członek Polskiej Fundacji Muzycznej, która włączyła się w pomoc dla pana Piotra.
Na Starówce nie ma kataryniarza już od początku wakacji. A był tam od 16 lat. – Straciłem pracę w supermarkecie, a że byłem już po czterdziestce, nie mogłem znaleźć nowej. To wziąłem od kuzyna Leszka Zmazy jego katarynkę i zacząłem na niej grać na Starym Mieście – wspomina Piotr Bot.
Na swojej stronie internetowej chwali się, że jest chyba czwartym pokoleniem powojennych kataryniarzy. Dodaje, że kiedy na Starówce po długiej przerwie pojawił się kataryniarz, spotkał się z miłym przyjęciem ze strony mieszkańców, turystów i władz miasta.
Jego katarynka ma w repertuarze blisko 150 utworów, m.in „Siekiera, motyka", „Marsz Mokotowa", „Warszawa da się lubić" i „Stary niedźwiedź mocno śpi".
Muzykowi nieodłącznie towarzyszy papuga ara, która wyciąga chińskie wróżby w cenie po 2 i 5 zł. I to one były przyczyną ubiegłorocznych kłopotów pana Piotra. W kwietniu funkcjonariusze straży miejskiej uznali, że kataryniarz nielegalnie handluje breloczkami czy diabełkami.